Wyjące w nocy ze środy na czwartek syreny w elektrowni atomowej Jaslowskie Bohunice wywołały panikę u mieszkańców pobliskich miejscowości.
- Próbowałem dodzwonić się do operatora elektrowni i osób odpowiedzialnych za obronę cywilną. Albo nie udało mi się tego zrobić, albo nikt nic nie wiedział. Dopiero kolega, pracujący w elektrowni poinformował mnie, że to fałszywy alarm - mówi burmistrz Malrzenic Mirosław Maczko.
Na razie pracownicy szukają przyczyn alarmu. Podejrzewana jest usterka techniczna, zakład ma już bowiem prawie 40 lat. Dodatkowo syreny (268 sztuk) uruchamiane są elektrycznie. Być może doszło do zwarcia w którejś z linii elektrycznych, które w sumie mają 21 km. Mimo że poza nieprzespaną nocą fałszywy alarm nie przyniósł żadnych szkód, to może on być niebezpieczny. W razie faktycznego niebezpieczeństwa kolejny alarm może bowiem zostać zignorowany.
Jaslowskie Bohunice to jeden z 74 zakładów u naszych południowych sąsiadów, który posiada zamontowany system syren alarmowych.
Elektrownia została uruchomiona w 1978 roku. Z czterech zainstalowanych reaktorów każdy o mocy 440MW działają jeszcze dwa.