Import węgla do Polski w roku 2017 wyniósł około 13,3 mln ton węgla, z czego około 8,7 mln ton pochodziło z Rosji. Ten import będzie się zwiększał, bowiem nie sięgamy po nowe złoża surowca i nie budujemy nowych kopalń. Wygląda więc na to, że będziemy zużywać coraz więcej węgla wydobywanego poza Polską.
- W kolejnych latach trzeba będzie coraz więcej węgla sprowadzać z zagranicy.
- W tym roku import węgla do Polski może przekroczyć 15 milionów ton.
- Rynek indywidualnych odbiorców jest już w dużej mierze opanowany przez surowiec z importu.
- O perspektywach polskiego węgla będziemy mówić podczas X Europejskiego Kongresu Gospodarczego w Katowicach.
- Wydaje mi się, że w tym roku import węgla do Polski wyniesie ponad 15 milionów ton - zaznaczył w niedawnej rozmowie z portalem WNP.PL Marek Profus, prezes firmy Profus Management.
Można się spodziewać, że w kolejnych latach na polski rynek będzie trafiać coraz więcej węgla z zagranicy. Zdaniem szefa Sierpnia 80 Bogusława Ziętka to wysoce niekorzystny dla nas trend.
- Węgiel wydobywany w polskich kopalniach to tysiące miejsc pracy w naszym kraju. Górnictwo jest niezwykle znaczącym pracodawcą. Jeżeli mamy węgiel i potrafimy go wydobywać, to powinniśmy zadbać o to, żeby trwale zabezpieczał naszą energetykę, tworząc miejsca pracy i dając utrzymanie setkom tysięcy rodzin - ocenia Bogusław Ziętek. - Obecnie, gdy mamy dobrą koniunkturę na węgiel koksowy i energetyczny, powinniśmy zadbać, by w przyszłości w maksymalnym stopniu wykorzystywać szanse, jakie stanęły przed polskim górnictwem. Po co rząd miałby negocjować 50-procentowy udział węgla w miksie energetycznym w 2050 roku, skoro miałby to być węgiel rosyjski lub kolumbijski. Nieodpowiedzialnym osobom, których zdaniem po wyeliminowaniu własnego węgla będziemy mogli kupić go taniej, polecam refleksję nad tym, co się stało z naszym rynkiem indywidualnych odbiorców węgla. Praktycznie nie ma tam już polskiego węgla. Rynek ten zdominowany został przez węgiel rosyjski, a ceny tego węgla dla indywidualnych gospodarstw domowych są absurdalnie wysokie - podkreśla Bogusław Ziętek.
I wskazuje, że w ten sposób kończy się krótkowzroczna polityka i zdanie się na producentów ulokowanych za granicą.
Według Janusza Steinhoffa, byłego wicepremiera i ministra gospodarki, na rosnący import węgla jesteśmy po prostu skazani. W Polsce nie buduje się bowiem nowych kopalń, a wydobycie w kopalniach obecnie funkcjonujących się wyczerpuje.
- W kolejnych latach nie będziemy w stanie pokryć krajowego zapotrzebowania na węgiel. Będziemy importować coraz więcej węgla: na to nie ma rady - zaznacza Janusz Steinhoff. - W Polsce koszty wydobycia są coraz wyższe, schodzimy z wydobyciem coraz głębiej, mamy w górnośląskich kopalniach do czynienia z nadkoncentracją zagrożeń. Nie możemy też podtrzymywać przy życiu kopalń, które w przyszłości nie będą w stanie rentownie wydobywać węgla.
Czytaj też: Marek Profus o imporcie węgla, jego cenach i nowych kopalniach
Marek Ściążko, prof. Akademii Górniczo-Hutniczej wskazuje, że w bilansie zużycia węgla mamy cztery grupy odbiorców - energetykę, ciepłownictwo przemysłowe, ogrzewnictwo komunalne i koksownictwo.
- Kluczowym segmentem, dla którego należy bezwzględnie planować spójność możliwości dostaw krajowych, jest energetyka zawodowa wykorzystująca obecnie blisko 40 mln ton węgla - ocenia Marek Ściążko. - Koksownictwo jest grupą rządzącą się innymi zasadami i da sobie radę. Należy założyć, że mimo planowanych odstawień starych bloków w systemie energetycznym, do roku 2030 nie wystąpią istotne zmiany mocy zainstalowanej z uwagi na przewidywane oddanie do eksploatacji nowych bloków w Jaworznie i Opolu. W związku z tym potrzeby mogą utrzymywać się na tym samym poziomie. Istotny spadek mocy węglowych objawi się prawdopodobnie po roku 2030, kiedy bloki klasy 120, 200 i 360 MWe ulegną trwałemu zatrzymaniu. Z tego punktu widzenia jedyną możliwością pokrycia zapotrzebowania na węgiel w energetyce jest zmniejszenie jego zużycia w ogrzewnictwie komunalnym, co naturalnie przyczyni się pozytywnie do obniżenia emisji smogowych. Import, myślę, że zwiększony, będzie nam towarzyszył co najmniej do 2030 roku - podkreśla Ściążko.
I dodaje, że może już czas definitywnie ograniczać zużycie węgla dla ogrzewnictwa rozproszonego poprzez wprowadzanie gazu sieciowego, a węgiel przeznaczyć do efektywnej energetyki zawodowej.
Jego zdaniem import węgla, w szczególności dla szeroko rozumianych potrzeb energetycznych, i to z kierunku wschodniego, jest wstydem narodowym. Marek Ściążko przypomina, że jeszcze niedawno zamierzaliśmy wprowadzać bariery celne dla ograniczenia importu, chcemy uniezależnienia energetycznego, a rzeczywistość pokazuje, że bez importu nie damy rady zaspokoić potrzeb rynku.
- Czy nie należy przemyśleć ponownie związków strategii górnictwa i energetyki? Produkujemy łącznie ponad 50 mln ton węgla dla tego segmentu, z czego 20 proc. zużywamy w nieefektywnym obszarze generującym niską emisję - zaznacza Marek Ściążko.
Zobacz również: Import węgla do Polski. Bez nowych złóż problem będzie narastał
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Będziemy bazować na węglu. Ale czy na swoim?