We wtorek rano kilkunastu działaczy organizacji Greenpeace przedostało się przez ogrodzenie na teren Elektrowni Bełchatów. 10 osobom udało się wejść na jeden z kominów.
Według ekologów z Greenpeace, BOT Bełchatów to "hańbiący symbol całej polityki energetycznej kraju". "Jesteśmy w Bełchatowie, ponieważ chcemy uświadomić decydentom i opinii publicznej, że ocieplenie klimatu nie bierze się znikąd, ale właśnie z takich miejsc, jak tutejsza elektrownia. Bełchatów jest największym w Polsce producentem dwutlenku węgla. Rocznie wytwarza go tyle, ile Estonia i Słowenia razem wzięte. Zamiast zmniejszać emisje, BOT będzie je w najbliższym czasie zwiększał" - mówiła Zowsik.
Uważa ona, że jeśli rząd "nie zmieni sposobu myślenia" o energii i klimacie, to coraz częściej Polacy będą doświadczać takich kataklizmów jak powodzie, susze czy huragany.
Rzecznik bełchatowskiej policji Sławomir Szymański poinformował, że sześciu działaczom Greenpeace, którzy weszli na teren zakładu i zostali zatrzymani przez ochronę obiektu, przedstawiono zarzuty "naruszenia miru domowego". Grozi za to kara roku pozbawienia wolności.
10 innym działaczom tej organizacji, którzy weszli na chłodnię kominową, namalowali na niej kilkumetrowy napis "Stop CO2" i zawiesili baner Greenpeace, zostanie dodatkowo przedstawiony zarzut zniszczenia mienia. Elektrownia oceniła straty w wyniku akcji ekologów na co najmniej 100 tys. zł. Może im grozić za to kara nawet do 5 lat więzienia.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Bełchatów: protest Greenpeace