Do 2030 roku udział energii odnawialnej w Unii Europejskiej ma wynosić 27 procent. Taki cel wyznaczyła trzy lata temu Rada Europejska. Głównym źródłem energii odnawialnej na naszym kontynencie jest bioenergia, otrzymywana z biomasy. W Polsce nawet w 75 procentach. Jednak zbyt często jeszcze biomasa jest wykorzystywana w sposób prymitywny i nieefektywny.
- W Polsce dotychczas robiliśmy współspalanie. To był sposób, żeby wielkie koncerny energetyczne „przytuliły” kasę podatników, bo to ani nie ma specjalnego sensu energetycznego, ani sensu gospodarczego. To spalane drewno powinno trafić na meble, materiały budowlane, na papier. Często spalamy też drewno importowane, co z punktu widzenia gospodarki kraju i bilansu płatniczego nie ma sensu. Powinniśmy myśleć systemowo. Świat idzie w stronę systemu opartego na odnawialnych źródłach energii, takich jak wiatr i słońce, które są bardzo dobre i coraz tańsze, ale mają problem niestabilności. Są przewidywalne, bo z prognozy pogody wiemy, ile one wygenerują, ale czasem słońce świeci, czasem nie, czasem wiatr wieje, czasem nie, i biogazownie mogą stanowić fantastyczny system uzupełniający – uważa gość radiowej Jedynki.
W Polsce zbyt powoli idziemy w tym kierunku, uważa Maciej Popkiewicz. Są plany budowy setek biogazowni, a powinniśmy mieć ich tysiące - małych, pracujących w kogeneracji, zlokalizowanych na terenach wiejskich, tam, gdzie jest biomasa.
- To pozwoli też bardzo oczyścić atmosferę na wsi. Pozbyć się smogu, tych nieefektywnych pieców, tzw. kopciuchów, i wzmocnić gospodarki wiejskie, stworzyć tam miejsca pracy – wylicza ekspert.
Biogazownie wcale nie są dobrym rozwiązaniem, twierdzi Karol Teliga z Polskiego Towarzystwa Biomasy.
- Mamy problem smogu, problem nędzy energetycznej w niektórych rejonach Polski i generalnie problem ogrzewania. Tego się nie da rozwiązać przy pomocy biogazowni. To trzeba rozwiązać przy pomocy kotłów. Natomiast jeżeli mamy być tacy restrykcyjni co do zapylenia, tak jak chce wicepremier Mateusz Morawiecki, czyli 40 miligramów na metr sześcienny, potrzebne są filtry. A one mogą być zastosowane tylko w większych kotłach. W związku z tym, jeżeli mamy mówić o jakiejś strategii w zakresie zaopatrzenia w energię cieplną ludzi, to są systemy zdalaczynne, nawet nie duże, grupujące po kilkanaście obiektów, które trzeba ogrzać, ogrzewane jednym kotłem, uzbrojonym w filtry i zawodowo obsługiwanym – mówi gość Jedynki.
Takie kotły są dużo tańsze niż biogazownie, zauważa Karol Teliga.
- Koszty zamiany starych kotłów na nowe, według danych Najwyższej Izby Kontroli, są porównywalne do budowy systemów zdalaczynnych. Natomiast biogazownie są dużo droższe. W Polsce jest ok. 100 biogazowni i 5,5 mln kotłów – zaznacza ekspert.
Rozmówca Jedynki dodaje, że zdalaczynne kotły byłyby zasilane biomasą nie przetworzoną, na przykład lokalnie pozyskaną słomą i odpadowym drewnem.
Według Polskiego Towarzystwa Biomasy, takie rozwiązanie w zupełności pozwoliłoby na dostarczenie mieszkańcom wsi ciepła w zimie. Latem byłoby ono pozyskiwane z paneli słonecznych.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Biogazownie nie rozwiążą problemów ze smogiem