Tylko w Stanach Zjednoczonych koszt elektryczności pochłanianej przez komputerowe centra danych przekracza już 8 mld USD rocznie i rośnie skokowo.
Tym razem rzecz dotyczy sprawy jak najbardziej rzeczywistej. Otóż spółka, która zawojowała świat dzięki swojej wyszukiwarce, złożyła w Stanach wniosek patentowy dotyczący platform oceanicznych, mających spełniać jednocześnie funkcję centrum danych, podpiętego do internetu, i elektrowni, która to centrum napędzi.
Pomysł opiera się na generowaniu energii z ruchu fal i jednocześnie chłodzeniu emitujących mnóstwo ciepła serwerów z pomocą oceanicznej wody. Barki, pojedyncze lub łączone w większe grupy, miałyby być zakotwiczone kilka kilometrów od lądu i połączone z nim kablami światłowodowymi.
Gdyby ten futurystyczny - na razie - pomysł udało się zrealizować, korzyści byłyby niepodważalne. Firmie odszedłby problem wyboru lokalizacji, najmu lub budowy nieruchomości pod swoje serwerownie, a prawdopodobnie także zapłaty podatków, jeśli pływające centra stacjonowałyby na wodach eksterytorialnych. Jednak najważniejszą sprawą byłyby oszczędności z mniejszego zużycia energii. To głównie one przeważają nad potencjalnymi zagrożeniami, związanymi z narażeniem pływających jednostek na huragany czy ataki terrorystyczne.
Dzisiaj każde większe centrum danych, w przypadku Google i innych dużych spółek, potrzebuje rocznie prądu za kilka milionów dolarów. Koszt energii powoli staje się równie istotny jak sprzętu. Jak podaje na swoich stronach internetowych spółka Fujitsu-Siemens, przy cenie serwera wynoszącej 2000 euro, roczny koszt prądu dla niego wynosi około 350 euro.
Tylko w USA, jak wynika z danych firmy analitycznej IDC, spółki z różnych branż zapłaciły w zeszłym roku za prąd dla swoich komputerowych farm ponad 8 mld USD. W 2010 r. rachunek może przewyższyć już 11 mld USD. W skali globalnej są to oczywiście wartości odpowiednio większe.
Te koszty rosną dwutorowo. Z jednej strony same komputery stają się coraz bardziej wydajne i energochłonne, a z drugiej - emitują coraz więcej ciepła, co sprawia, że większą moc muszą mieć instalowane w serwerowniach klimatyzatory. Według danych z 2005 r., już wtedy centra danych konsumowały około 1 proc. światowej elektryczności, około dwa razy więcej niż pięć lat wcześniej. Zgodnie z prognozami firmy doradczej McKinsey, już w 2020 r. obiekty te mogą przyczyniać się do emisji większej ilości dwutlenku węgla niż cały przemysł lotniczy razem wzięty.
Duże centrum danych jest obciążeniem dla sieci energetycznej, dlatego firmy mają ograniczone możliwości lokalizacji takich obiektów. Często muszą być położone w bezpośrednim sąsiedztwie elektrowni.
Jakkolwiek pomysł Google na pływające centra danych można uznać za rewolucyjny, to i inne firmy też nie próżnują w wymyślaniu nowych pomysłów na oszczędności. Na przykład Microsoft rozważa budowę jednego z centrum danych na mroźnej Syberii, a koncern Sun Microsystem chce oszczędzić 9 mln USD dzięki umiejscowieniu swoich serwerów w opuszczonej kopalni, gdzie do ich chłodzenia można by wykorzystać wody gruntowe.
W branży finansowej z kolei Citigroup zmniejsza liczbę swoich centrów danych do 14 z dotychczasowych 52. Wszystkie mają być zbudowane z poszanowaniem ekologii. Na przykład we Frankfurcie obiekt ma mieć zewnętrzne ściany pokryte rozchodnikiem, specjalną rośliną, która magazynuje w liściach wodę, chroniąc budynek przed promieniami słonecznymi i zmniejszając potrzeby klimatyzacyjne.Sprawdzają się też mniej wyrafinowane rozwiązania, jak choćby przebudowa centrów danych pod kątem lepszego chłodzenia czy redukcja liczby serwerów poprzez ich wirtualizację (czyli uruchomienie na jednym serwerze procesów obsługiwanych wcześniej przez kilka maszyn, z których każda wykorzystywała tylko mały procent swoich możliwości).
Według cytowanego przez dziennik "The Wall Street Journal" szefa koncernu IBM Samuela
Palmisano, w ciągu najbliższych pięciu lat przynajmniej 70 proc. największych światowych firm będzie dokonywać zmian w sposobie działania swoich centrów informatycznych ze względu na rosnące koszty energii i jej coraz większy niedobór.
Sposobem na ograniczenie potrzeb energetycznych są też różne inicjatywy zmierzające do produkcji efektywniejszych serwerów, które będą marnować mniej energii niż obecnie. Zawiązana w zeszłym roku inicjatywa największych spółek z branży IT, m.in. Google, Della, HP, Lenoro i IBM, oraz organizacji ekologicznych ma doprowadzić do produkcji komputerów wykorzystujących 90 proc. dostarczanego im prądu, przy dotychczasowych standardach gwarantujących sprawność rzędu 65 proc. Jak obliczyli uczestnicy tej inicjatywy, gdyby nowe standardy spełniały wszystkie komputery, udałoby się zmniejszyć globalną emisję gazów cieplarnianych o 54 mln ton rocznie i zaoszczędzić 5,5 mld USD na kosztach elektryczności.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Branża IT stawia na energooszczędność