Co dalej z Prawem wodym?

Co dalej z Prawem wodym?
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

PO, N i PSL chcą odrzucenia projektu Prawa wodnego w pierwszym czytaniu. Zarzucają m.in., iż ustawa spowoduje wysokie podwyżki dla mieszkańców za wodę. Nie zgadza się z tym PiS. Wskazuje bowiem, że opłaty nie zmienią się przez najbliższe dwa lata.

W czwartek w Sejmie odbyła się debata towarzysząca pierwszemu czytaniu rządowego projektu nowego Prawa wodnego. W jej trakcie Platforma Obywatelska i Nowoczesna złożyły wnioski o odrzucenie projektu, a Polskie Stronnictwo Ludowe zapowiedziało ich poparcie. Nowych przepisów broniło z kolei PiS, Kukiz'15 oraz resort środowiska.

Przedstawiając projekt wiceminister środowiska Mariusz Gajda mówił, że gospodarka wodna w Polsce od lat jest nieefektywnie zarządzana. Według niego nowe prawo pozwoli lepiej gospodarować wodami w Polsce w myśl zasady zrównoważonego rozwoju.

Nowe przepisy mają w pełni wdrażać do polskiego prawa m.in. unijną Ramową Dyrektywę Wodną (RDW). Chodzi o wprowadzenie zarządu nad wodami w układzie zlewniowym, a nie administracyjnym, jak to jest teraz, a także implementowanie art. 9 dyrektywy, mówiącego o tzw. zwrocie kosztów usług wodnych. Wiceszef MŚ podkreślił, że uchwalenie nowego prawa jest warunkiem pozwalającym rozliczać z pieniędzy unijnych inwestycje w gospodarce wodnej, np. przeciwpowodziowe. Chodzi o ok. 3,5 mld euro.

W myśl projektowanych przepisów wyższe opłaty mają płacić rolnicy, branża energetyczna, hodowcy ryb, firmy wykorzystujące duże ilości wody do produkcji czy przedsiębiorstwa wodno-ściekowe. Jak mówił PAP wiceminister Gajda, opłaty te wzrosną od 2019 roku.

Podczas debaty poseł Marek Sowa (N) oraz Urszula Pasławska (PSL) przekonywali, że to obywatele poniosą koszty tej ustawy. "Opłaty to słowo klucz tej ustawy. (...) śmiało możemy mówić wręcz o nowym PiS-owskim podatku wodnym (...). Nieuchronnie zbliżają się i grożą nam drastyczne podwyżki cen wody" - mówił Sowa.

Jednocześnie przyznał jednak, że unijna dyrektywa nakazuje czerpać przychody za korzystanie z wody.

Posłanka Anna Paluch (PiS) przekonywała z kolei, że nowe prawo nie spowoduje radykalnych podwyżek cen wody, ponieważ obecne opłaty pozostaną niezmienione przez dwa lata po wejściu w ustawy w życie. Mówiła, że "obraz armagedonu" po wejściu tych przepisów, jaki - jak mówiła - malują media "nie ma nic wspólnego z rzeczywistością".

W podobnym tonie wypowiedział się też wiceminister Gajda, który wytknął poprzedniej koalicji PO-PSL, że przez osiem lat nie potrafiła uchwalić nowego Prawa wodnego. Dodał, że gdy w 2015 r. rząd PO-PSL miał go zaakceptować, to z powodu zbliżających się wyborów wycofał się z niego.

W trakcie debaty Gajda przekonywał, że podwyżka wynikająca z opłat stałych kosztować będzie czteroosobową rodzinę 20 groszy na rok, czyli 5 groszy na osobę.

Izba Gospodarcza Wodociągi Polskie twierdzi, że od razu po wejściu w życie przepisów będzie można spodziewać się podwyżek rzędu 40 zł rocznie na 4-osobową rodzinę. Z tym stanowiskiem nie zgadzają się resort środowiska oraz PiS. Jak tłumaczył wcześniejszej PAP wiceszef MŚ, podwyżka rzędu 30-40 zł rocznie dla czteroosobowej rodziny może się pojawić, ale dopiero za kilka lat.

Gajda tłumaczył, że regulacje unijne dotyczące także opłat mają doprowadzić do tego, by gospodarka wodna bilansowała swoje przychody i wydatki. Według UE opłaty mają też wpłynąć na bardziej racjonalne korzystanie z zasobów wodnych. Polskie zasoby są jednymi z najniższych w Europie i można je porównać do zasobów wodnych Egiptu - przekonywał wiceminister.

Wiceszef MŚ argumentował, że obecnie często też nie wiadomo dokładnie, ile wody w Polsce jest pobierane np. do produkcji przemysłowej. Niektóre firmy zużywają jej znacznie więcej niż zadeklarowały, a to z kolei przekłada się na ograniczenia dla innych podmiotów.

Dlatego też - jak zadeklarował Gajda - pobór wody dla celów gospodarczych ma zostać opomiarowany. Pobór do 5 tys. litrów na dobę ma być bezpłatny.

Wiceminister tłumaczył w czwartek, że w projekcie wprowadzono "instrumenty ekonomiczne" wymagane prawem europejskim - chodzi m.in. o wprowadzenie opłat za pobór wód podziemnych, odprowadzanie ścieków czy za tzw. "utraconą wodę". Opłata za utraconą wodę dotyczyć będzie nieruchomości powyżej 3,5 tys. metrów kwadratowych, których powierzchnia w 75 proc. jest trwale zabudowana, uszczelniona. Chodzi np. o parkingi. Jeżeli jednak przy takich inwestycjach będą wykonywane np. zbiorniki do przechwytywania wody, to opłata będzie niższa nawet dziesięciokrotnie.

Za dalszymi pracami nad projektem opowiedział się oprócz PiS klub Kukiz'15. Poseł Jarosław Sachajko zwrócił uwagę, że gospodarka wodna jest w kraju od lat niedofinansowana. Mówił, że w Polsce na ten cel przeznacza się średnio 0,2 proc. PKB, kiedy w Unii jest to 0,6 proc. Dodał, że niedofinansowanie powoduje też, że w niektórych regionach Polski są problemy z zaopatrzeniem w wodę, nasila się problem suszy oraz stopniowego stepowienia naszego kraju.

Podczas debaty emocje posłów PO, N i PSL wzbudził też pomysł powołania nowej instytucji "Wód Polskich", która ma gospodarować wodami w naszym kraju, a także odpowiadać za inwestycje.

Nowe prawo ma zmienić zarządzanie zasobami wodnymi w Polsce w myśl zasady "rzeka, wały w jednych rękach". Chodzi o wprowadzenie zarządu nad wodami w układzie zlewniowym, a nie administracyjnym, jak to jest teraz. W myśl projektowanych przepisów ma powstać nowa instytucja Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie", która ma zintegrować służby zajmujące się gospodarowaniem wodą.

Zdaniem posła Stanisława Gawłowskiego (PO), spowoduje to centralizację i monopol zarządzania gospodarką wodną. Jak mówił, decydowanie z Warszawy ws. małych cieków wodnych np. na Podkarpaciu nikomu się nigdy nie udało i tym razem również się nie uda. Ocenił, że niezgodne z przepisami UE jest np. wyłączenie śródlądowych dróg wodnych o szczególnym znaczeniu transportowym spod kurateli ministra środowiska.

Odpowiadając posłowi, wiceminister Gajda mówił, że "nikt z Warszawy" nie będzie decydował o lokalnych sprawach dotyczących wody. Podkreślił, że "Wody Polskie" nie będą jedną centralną jednostką, a składać się na nią będą nadzory wodne, kilkadziesiąt zarządów zlewni, regionalne zarządy gospodarki wodnej oraz krajowy zarząd gospodarki wodnej.

Przekonywał też, że przekazanie dróg wodnych pod zarząd ministra gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej jest zgodne z prawem europejskim.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Co dalej z Prawem wodym?

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!