Skarb państwa może zdymisjonować Pawła Urbańskiego i Henryka Baranowskiego, bo nie chcą dać posady faworytowi premiera Jarosława Kaczyńskiego. Chodzi o Jacka Sochę, byłego prezesa PGE, który podał się do dymisji w lipcu.
Według portalu Roztocze.net Jacek Socha jest byłym działaczem Porozumienia Centrum na Lubelszczyźnie, był też prezesem Zamojskiej Korporacji Energetycznej. Jeszcze w lipcu 2007 r. podczas wizyty w Zamościu premier Kaczyński obiecał mu, że o nim nie zapomni. Według informacji "Gazety Wyborczej" posadą dla Sochy interesuje się też Kancelaria Prezydenta, ale najczęściej interweniował w jego sprawie Tomasz Dudziński, wpływowy poseł PiS z Lubelszczyzny i znajomy Sochy.
W środę branżę energetyczną zelektryzowała wiadomość, że prezes PGE Paweł Urbański oraz jego zastępca Henryk Baranowski zostali odwołani. - To nieprawda - zapewnił "GW" wiceminister skarbu Michał Krupiński. Ale według informatorów dziennika Ministerstwo Skarbu dało im czas na powołanie Jacka Sochy do czwartku. Jeśli tego nie zrobią - mogą stracić posady.
- Socha nie nadaje się do zarządu PGE Energia, bo nie jest dobrym menedżerem. To kompletne nieporozumienie. Dlatego musiał odejść w lipcu z funkcji prezesa całej PGE - twierdzą osoby w spółce, które się z nim zetknęły.
Na pytanie dlaczego dopiero teraz Jacek Socha, który nie pracuje od lipca, rozpoczął starania o tę posadę, dziennik znajduje odpowiedź, że prawdopodobnie 31 października skończył mu się okres wypowiedzenia i odprawa.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Czy szefowie PGE "polecą" za Jacka Sochę?