Ekolodzy za energią nuklearną

Ekolodzy za energią nuklearną
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Współczesna energetyka jądrowa nie niesie ze sobą niebezpieczeństwa awarii podobnej do tej, która wydarzyła się w 1986 r. w Czarnobylu - przekonywali na piątkowej konferencji prasowej w Warszawie przedstawiciele Stowarzyszenia Ekologów na Rzecz Energii Nuklearnej (SEREN).

Katastrofa, do której doszło 26 kwietnia 1986 r. w elektrowni atomowej w Czarnobylu na Ukrainie, ma nadal wpływ na wyobraźnię Polaków i na nastawienie społeczeństwa do energetyki jądrowej.

Jak powiedział PAP należący do stowarzyszenia ekspert Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej i Komisji Europejskiej w sprawach bezpieczeństwa reaktorów dr inż. Andrzej Strupczewski, w reaktorach, które buduje się obecnie, nie może się wydarzyć taka awaria.

Jak tłumaczył, elektrownia w Czarnobylu była wyposażona w specyficzny typ reaktora o nazwie RBMK, wzorowany na reaktorach militarnych, umożliwiających wytwarzanie plutonu. Właśnie konstrukcja reaktora przyczyniła się do tragedii, która miała miejsce w elektrowni. Ponadto do wybuchu doprowadziła seria błędów operatorów reaktora, którzy m.in. usunęli zabezpieczenia, wygaszające reaktor w razie awarii.

"Reaktor ten był przystosowany do tego, aby wyjmować z niego paliwo w dowolnym momencie, bo pluton dla celów wojskowych uzyskuje się z paliwa, które wypalało się ok. 3-4 tygodnie. W związku z tym reaktor miał konstrukcję inną niż wszystkie normalnie używane na świecie dla celów pokojowych" - mówił Strupczewski.

Jak wyjaśnił, w paliwie znajdującym się w rdzeniu reaktora jądrowego dochodzi do rozszczepienia jąder atomów. W tym procesie wydzielają się neutrony, które z kolei powodują rozszczepianie kolejnych atomów. Wydzielane przy tym ciepło zamieniane jest na energię elektryczną. Aby jednak neutrony, wypromieniowywane przez rozszczepiające się jądra atomów mogły rozszczepiać następne, muszą zostać częściowo spowolnione. W większości reaktorów jądrowych neutrony spowalniane są przez wodę otaczającą rdzeń. "Jeżeli wody zabraknie, bo np. odparuje na skutek awarii, to neutron się nie spowalnia. I wtedy, jeśli się nie spowolni, to ucieknie na zewnątrz i nie spowoduje rozszczepienia. W związku z tym moc reaktora maleje, aż reaktor się wygasi" - mówił. Ponadto - jak dodał - woda zatrzymuje drobną część neutronów, dzięki czemu reakcja nie może przyspieszyć.

Tymczasem w RBMK neutrony spowalniane są przez grafit. "A grafit, niezależnie od tego czy jest gorący, czy zimny, to nie odparowuje - chyba że się spali. W związku z tym, kiedy w Czarnobylu reaktor się podgrzał, to grafit też się podgrzał, ale neutrony nadal spowalniały się w nim bardzo dobrze i wracały do uranu i powodowały rozszczepienia. Co gorsza grafit sprawiał, że liczba neutronów wracających do paliwa ciągle wzrastała. W związku z tym w ciągu 13 sekund moc reaktora wzrosła tysiąc razy i to spowodowało katastrofę" - powiedział Strupczewski.

Problemy te wynikły w trakcie testu, który miał pokazać jak zachowają się systemy wspomagające pracę reaktora (m.in. system chłodzący i sterujący), w sytuacji, kiedy spadnie moc reaktora i nie będzie możliwe ich zasilanie. Chodziło o sprawdzenie czy turbinom pracującym "siłą rozpędu" wystarczy mocy do zasilania tych systemów, zanim uruchomią się awaryjne generatory prądu, zasilane silnikami spalinowymi.

"Aby przeprowadzić ten test operatorzy obniżyli moc reaktora i potem chcieli go wyłączyć. Ponieważ jednak moc była potrzebna dla sieci energetycznej, operator kijowski nie wyraził zgody na przeprowadzenie eksperymentu. I taka sytuacja pracy z reaktorem o obniżonej mocy trwała przez wiele godzin - od rana aż do północy. Przy zmniejszonej mocy reaktor wszedł w stan tzw. niestabilności. Kiedy wreszcie dyspozytor powiedział, że doświadczenie można wykonać, i kiedy zaczęli wyłączać turbiny, reaktor wszedł w stan samoczynnego wzrostu mocy" - opowiadał.

Kiedy moc reaktora sięgnęła 500 tys. megawatów, nie było sposobu, aby turbiny lub systemy chłodzące odebrały tę moc. "Wtedy paliwo zaczęło się topić, zamieniło się w parę o temperaturze 3 tys. stopni Celsjusza i wytrysnęło do resztek wody znajdujących się w rdzeniu. Nastąpił tzw. wybuch parowy. Gwałtowne odparowanie wody rozsadziło rdzeń, podobnie jak dzieje się to w przegrzanym kotle. Radioaktywne opary zostały wyrzucone na zewnątrz" - mówił Strupczewski.

Jak podkreślił, taka awaria nie jest możliwa w reaktorach budowanych obecnie. Ponadto - mówił - reaktory otacza się kopułami bezpieczeństwa, które nawet w przypadku awarii w rdzeniu nie dopuszczą do radioaktywnego skażenia otoczenia. Współcześnie budowane osłony reaktorów, jak mówił, są w stanie wytrzymać nawet uderzenie największych samolotów pasażerskich.

×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

SŁOWA KLUCZOWE I ALERTY

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

FORUM TYMCZASOWO NIEDOSTĘPNE

W związku z ciszą wyborczą dodawanie komentarzy zostało tymczasowo zablokowane.

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!