Państwowe spółki znów snują piękne plany budowy nowych elektrowni. Na razie na papierze, bo nie wiadomo, kto pożyczy im pieniądze - napisała "Gazeta Wyborcza".
Tego samego dnia KGHM oraz Tauron podpisały list intencyjny w sprawie budowy elektrowni Blachownia w Kędzierzynie. Będzie to już drugi projekt w tym mieście - wcześniej Tauron podpisał umowę o współpracy z Zakładami Azotowymi "Kędzierzyn".
Z kolei we wtorek w Gdańsku podpisany zostanie kolejny list intencyjny - PGNiG oraz dwaj potentaci z Pomorza Lotos i Energa chcą budować gazową elektrociepłownię. Wartość projektu jest na razie nieznana.
Co łączy wszystkie te projekty? Nie wiadomo, kto da na nie pieniądze. Żadna spółka nie jest w stanie sfinansować sama dużej elektrowni - nawet skromne 200 MW w Tarnowie to koszt rzędu kilkuset milionów złotych. Nie ma szans na pozyskanie pieniędzy z giełdy - mamy kryzys. Pozostaje kredyt bankowy - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
- Banki są w stanie sfinansować tylko jeden, góra dwa duże projekty rocznie - mówi "Gazecie Wyborczej" Maciej Stańczuk, prezes polskiej placówki niemieckiego banku WestLB, który finansował kilka energetycznych inwestycji. - Ale te listy intencyjne to na razie czcze deklaracje, które nikogo nic nie kosztują. Od takich zapowiedzi mijają dwa-trzy lata, zanim do banków dotrą odpowiednie dokumenty.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Elektrownie rosną... w głowach prezesów