Elektrownie uważają, że produkcja energii na polecenie PSE Operator im się nie opłaca, a że ostatnio awaryjność elektrowni jest wyjątkowo wysoka, więc podejrzewane są, że wolą symulować awarie niż produkować.
- Ponieważ obserwujemy wzmożoną niedyspozycyjność, wysłaliśmy do nich zapytania o przyczyny awarii i próbujemy ustalić, czy są nadużycia czy nie - mówi w dzienniku Marek Woszczyk, wiceprezes zarządu URE.
Obawy o markowanie awarii biorą się stąd, że tzw. cenę wymuszenia, czyli cenę, jaką płaci PSE Operator za produkcję energii na jego polecenie, co dzieje się gdy m.in. konieczny jest wzrost produkcji, żeby ustabilizować napięcie w sieci, elektrownie uznają za nieopłacalną.
- Cena 147,5 zł za 1 MWh jako cena wymuszenia nie pokrywa kosztów ponoszonych w związku z uruchomieniem i odstawianiem bloków i nie zabezpiecza odpowiedniej marży na odtworzenie majątku produkcyjnego, a ponadto nie uwzględnia kosztów zakupów jednostek emisyjnych CO2. Ta cena powinna teraz wynosić około 200 zł za 1 MWh - mówi w "GP" Marek Bogdanowicz, dyrektor techniczny elektrowni Skawina.
Energia produkowana na polecenie PSE Operator to ok. 4 proc. krajowej produkcji, operator przyznaje, że obecnie proponowana przez elektrownie cena wymuszenia przekracza 200 zł za 1 MWh. Cenę energii w wymuszonej produkcji zatwierdza URE.
- Nie mamy wniosku operatora o zmianę taryf przesyłowych, ale wspólnie analizujemy sprawę ceny wymuszenia, bo gdyby doszło do jej wzrostu, to znalazłoby to odzwierciedlenie w taryfach operatora i dalej konsekwentnie przeniosłoby się aż na rachunki końcowych odbiorców energii - mówi w dzienniku Marek Woszczyk, wiceprezes URE.
- Jeżeli w dłuższej perspektywie cena wymuszonej produkcji będzie za niska, a już teraz powinna być wyższa, to może to spowodować, że bloki rzadko uruchamiane staną się nie do użycia, bo się nie będzie opłacało o nie dbać - mówi Wiesław Gut, główny energetyk elektrowni Ostrołęka.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Elektrownie symulują awarie?