Enea zapowiada rychłą ofertę na PAK. Jednak przejęcie elektrowni od ściganego przez wierzycieli Elektrimu to ryzyko, na które grupa może się nie zdecydować.
- Ostateczne decyzje jeszcze nie zapadły, ale struktura nie będzie raczej odbiegała od standardów rynkowych. Prawdopodobny jest podział akcji na transze dla inwestorów instytucjonalnych krajowych, zagranicznych i indywidualnych w proporcji 30-30-30. Przewidujemy też dyskonta - mówi w "Pulsie Biznesu" Paweł Mortas, prezes Enei.
Jego zdaniem kluczowe jest opracowanie strategii inwestycyjnej. Dla spółki priorytetem jest zwiększenie potencjału własnych mocy wytwórczych tak, żeby wewnątrz grupy produkować tyle energii, ile kupują odbiorcy Enei.
Grupa ma w programie budowę bloku o mocy 1000 MW w Elektrowni Kozienice. - Do końca roku chcemy rozstrzygnąć przetarg na wykonawstwo. Cykl inwestycyjny potrwa 5-7 lat - dodaje w "PB" Paweł Mortas.
Przy obecnym poziomie cen inwestycje w Kozienicach będzie kosztowała Eneę ok. 1,5 mld euro, czyli ponad 5 mld zł. To więcej niż grupa chce pozyskać z emisji. Zdaniem PawłąMrotasa, Enea ma jednak ogromne możliwości kredytowe.
Jednak na inwestycji w Kozienicach nie kończą się plany grupy. Na tapecie wciąż jest Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin (PAK) kontrolowany przez Elektrim i grupę spółek związanych z Zygmuntem Solorzem-Żakiem.
Prezes Enei zapowiedział w "PB", że jeśli grupa otrzyma kolejne dokumenty PAK, wkrótce złoży ofertę. Problem w tym, że w sprawie PAK wciąż jest mnóstwo znaków zapytania. Enei trudno będzie ustalić klarowne warunki ewentualnej transakcji przed debiutem giełdowym, który może nastąpić w lipcu.
Spółka zapewnia w "Pulsie Biznesu", że nie zdecyduje się na zakup akcji PAK, jeśli będzie on obarczony ryzykiem związanym z roszczeniami wierzycieli Elektrimu. Tymczasem obligatariusze spółki kontrolowanej przez Zygmunta Solorza już zapowiedzieli, że - gdyby doszło do transakcji - będą mieli roszczenia.