Branża spiera się o nowy podział limitów CO2. Tym razem między sobą. A co z odbiorcami energii? Taniej raczej nie będzie.
Jak ustalił "Puls Biznesu" w projekcie opublikowanym 12 lutego przez Ministerstwo Środowiska (MŚ) wprowadzono zmiany na korzyść wytwórców produkujących energię z węgla brunatnego.
- W stosunku do wersji z 12 lutego nie było już przesunięć między sektorami. Zmieniliśmy tylko metodologię wyliczania przydziałów dla firm energetycznych. Poprzednio bazowaliśmy na historycznych danych o produkcji energii. W nowej wersji limity są ustalane także na podstawie dotychczasowej emisji CO2, która ma wagę 70 proc., a produkcja - 30 proc. - wyjaśnia "PB" Jacek Jaśkiewicz, wicedyrektor Departamentu Globalnych Problemów Środowiska i Zmian Klimatu w MŚ.
Ta poprawka przechyla szalę na korzyść producentów energii z węgla brunatnego, który - choć uchodzi za tańsze paliwo - jest też bardziej emisyjnym źródłem energii niż węgiel kamienny. Zmiana metodologii przyjęta przez MŚ pozwoli takim producentom jak Zespół Elektrowni Pątnów-Adamów-Konin czy należące do Polskiej Grupy Energetycznej (PGE) elektrownie Bełchatów i Turów wytworzyć w ciągu pięciu lat więcej energii bez dokupowania pozwoleń na emisję na rynku - napisał "Puls Biznesu".
Energetyka brunatna nadal będzie miała deficyt pozwoleń, podobnie jak cała branża, ale będzie on mniejszy niż przewidywał poprzedni projekt. Według wersji z 12 lutego, niedobór dla elektrowni opalanych węglem brunatnym sięgał 35 proc., a dla źródeł pracujących na węglu kamiennym - 16 proc. Teraz deficyty bardziej się wyrównają.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Energetycy kłócą się ze sobą o limity CO2