Dostawcy bloków energetycznych nie mają nadal w portfelach zleceń od polskich elektrowni. Te zaś zapowiadają inwestycje. Potrzeby sięgają kwoty 20 mld euro.
Jak mówi Jakub Radulski, prezes Alstom Power w Polsce, który m.in. buduje Bełchatów II, gospodarka rośnie, potrzeba więcej mocy, bloki się starzeją i trzeba je będzie zamykać ze względu na emisje gazów, wysokie koszty wytwarzania, a nie ma już czasu, żeby na to zareagować. Aby zabezpieczyć się przed kryzysem energetycznym, co roku powinniśmy budować 500-700 MW rocznie, ale to już niemożliwe.
Piotr Dobrowolski, dyrektor branży Power Generation Siemens, w tym roku na pewno, i chyba także w następnym, nie spodziewa się podpisania umowy na dostawę jednostki powyżej 400 MW na rynek polski.
Jak dodaje Radulski, jeżeli dzisiaj byłoby złożone zlecenie na budowę nowego bloku parowego, to realizacja byłaby możliwa dopiero w latach 2010-2011. W budżecie mojego sektora teraz nie ma ani jednego projektu polskiego, nikt nawet formalnie nie ogłosił przetargu, a średni cykl od decyzji do budowy bloku parowego w Polsce wynosi siedem lat.
Piotr Zawadzki, szef działu rozwoju Hitachi Power Europe w Polsce, twierdzi, że najbliższy realny termin wykonania bloku energetycznego to dopiero 2013 rok.
Teraz jest to rynek producenta i taka sytuacja może się jeszcze utrzymać przez pięć, sześć lat. W tym roku budowa 1 MW podrożeje o ok. 30 proc. i to nie będzie koniec, bo jest ciągle wielu klientów gotowych płacić od ręki.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Energetyka: są deklaracje, ale dostawcy nie mają zleceń