Polska jest w stanie zredukować do 2020 r. emisję CO2 o 30 proc. pod warunkiem m.in. wprowadzenia podatku węglowego - ocenia Maciej Bukowski z Instytutu Badań Strukturalnych. We wtorek Bukowski zaprezentował na SGH wyniki badań na temat redukcji emisji.
Na potrzeby raportu IBS przyjął scenariusz referencyjny rozwoju, zakładający m.in., że polska energetyka pozostanie w przeważającej mierze oparta na węglu. Bukowski podkreślił, że do badań wybrano optymalny kosztowo miks energetyczny, dostarczający zakładaną potrzebną ilość energii i jednocześnie redukcję emisji.
Zgodnie z tym miksem, w 2030 r. około 50 proc. energii ma pochodzić z węgla, reszta w większości z odnawialnych źródeł energii (OZE). Zakłada się budowę bloków węglowych z CCS (Carbon Capture and Storage - wychwyt i składowanie CO2). "W tym badaniu nie rozważaliśmy miksu nuklearno-gazowego, tylko taki z naciskiem OZE" - zaznaczył Bukowski.
Według raportu, osiągnięcie 60 proc. redukcji emisji w 2030 r. technologicznie jest możliwe przy założeniu dodatkowych inwestycji rzędu 1 proc. obecnego PKB (ok. 0,7 proc. PKB na przestrzeni całego okresu), co oznacza podwojenie inwestycji w energetyce.
Bukowski podkreślił, że OZE wymagają państwowych subsydiów na poziomie 60-70 proc. kwoty inwestycji w nie. Subsydia są konieczne, bo technologie OZE są droższe, nawet jeżeli zakładamy ich rosnącą konkurencyjność w miarę postępu - ocenił.
W raporcie przyjmuje się, że technologia CCS, kosztem 11 mld zł nakładów, może dać w 2030 r. 3 proc. redukcję emisji względem scenariusza referencyjnego. Ponad 12 mld nakładów na kogenerację daje z kolei 1 proc. redukcję, zaś wdrożenie pakietu technologicznego opracowanego przez firmę McKinsey w przemyśle chemicznym, hutniczym, cementowym, rafineryjnym kosztem 13 mld zł da ograniczenie emisji o 2,5 proc.
2 proc. ograniczenie emisji można osiągnąć w sektorze zarządzania odpadami kosztem 5,6 mld zł.
Raport stwierdza też, że dla osiągnięcia celu redukcji konieczne będzie wprowadzenie podatku węglowego. "Może on mieć formę opłat emisyjnych, ale premier w expose zapowiadał różnego rodzaju podatki surowcowe. To jest tak na prawdę podatek surowcowy, który można nakładać na fazę produkcji bądź konsumpcji.
Według IBS wpływy z podatku węglowego bezwzględnie należy przeznaczyć na obniżenie innych podatków, szczególnie PIT oraz na transfery na subsydiów na pakiet technologiczny. "To się nazywa zielona reforma podatkowa. Opodatkowujemy coś co ma niską elastyczność konsumpcji, a zmniejszamy opodatkowanie czegoś, co ma wysoką elastyczność, np. praca w niektórych grupach społecznych" - wyjaśnił Bukowski.
Ekonomista prof. Witold Orłowski ocenił podczas konferencji, że w warunkach braku światowej zgody co do sposobów walki ze zmianami klimatu, nie da się uciec od opodatkowania CO2, czyli - jak to określił - ekwiwalentu podatkowego dla towarów produkowanych poza granicami UE.
"Inaczej to wszystko nie ma sensu. Logika ograniczania emisji w momencie, gdy firmy będą tą samą produkcję przerzucać do innych krajów, emitując jeszcze więcej CO2 niż w Europie, jest absurdalna. Ta zabawa w skali świata do niczego nie prowadzi. Albo mamy porozumienie w skali świata, albo podatek, wtedy przynajmniej będziemy pewni, że europejscy konsumenci rzeczywiście płacą za obniżenie emisji" - ocenił Orłowski.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: IBS: osiągnięcie w Polsce wyższego celu redukcji emisji wykonalne