Ceny w Polsce są tak wysokie, że z eksportera energii elektrycznej staliśmy się importerem. Taniej jest i w Niemczech, i w Szwecji - napisał "Puls Biznesu".
Taką tendencję widać było już w lutym, kiedy widoczna była niewielka nadwyżka importu. W styczniu eksport jeszcze lekko przeważał. Wolumeny importu nie są może imponujące, ale - zdaniem Mariana Kilena, odpowiedzialnego za handel energią w grupie Fortum - świadczą o tendencji, która zaczęła się lata temu.
- Polska była kiedyś tradycyjnym eksporterem energii, głównie do Niemiec i głównie ze względu na cenę, ale w ostatnich latach pojawiała się nowa tendencja. Już w latach 2009-10 widać było, że polska energia jest dla Niemiec opłacalna tylko w godzinach szczytu, kiedy po prostu brakowało im własnego prądu, a jednocześnie ich ceny były dużo wyższe niż w Polsce. A od 2012 r. eksport zdarza się coraz rzadziej, w zasadzie tylko w pojedynczych godzinach - powiedział "PB" Marian Kilen.
Dziś stajemy się importerem, też ze względu na cenę. Pomiędzy hurtowymi cenami energii w Niemczech i Polsce widać dziś wyraźny rozdźwięk, przy czym drożej, niestety, jest u nas. Agencja Bloomberg w zeszłym tygodniu zwróciła uwagę, że polskie kontrakty na dostawę energii w 2015 r. były notowane z najwyższą premią w stosunku do niemieckich od grudnia 2008 r. Zdaniem przepytanego przez Bloomberga niemieckiego analityka, premia może się jeszcze przez jakiś czas utrzymać - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Zobacz także:
Ceny energii sięgnęły już dna?