Akcjonariusz chce powołania biegłego, który zbada opłacalność kontraktów i inwestycji. Ma minimalne szanse na przeforsowanie uchwały.
Inwestor podejrzewa m.in. że kontrakty firmy zależnej FAP Pafal na dostawy liczników energii do niemieckiej E.ON mogły przynieść grupie straty, a projekt polegający na wdrożeniu do produkcji półprzewodników pod nazwą „ograniczniki napięć” był błędną decyzją inwestycyjną. Do dzisiaj nie wiadomo też, jakie inwestycja przyniosła rezultaty. Dodatkowo Zbigniew Jaworski zwraca uwagę na tajemniczy spadek wyceny udziałów założonej w Niemczech firmy Apator GmbH oraz na brak wiarygodnego rozliczenia opłacalności nabycia udziałów w spółce KFAP.
— Zarzuty są bezzasadne —komentuje wniosek Janusz Niedźwiecki, prezes Amatora.
Jego zdaniem, podobną opinię wyraża rada nadzorcza.
— Wiadomo, że nie wszystkie projekty rozwijają się tak jak byśmy sobie tego życzyli. Tak to jest w biznesie. Ale na te przypadki trzeba patrzeć w szerszym horyzoncie — tłumaczy prezes.
Dla przykładu wyjaśnia, że niemieckie kontrakty Pafalu, które rzeczywiście nie były najlepsze, zarząd traktował jako swego rodzaju inwestycję.
— Chcieliśmy pozostać na tym rynku. Zresztą wtedy była to połowa produkcji Pafalu i nie można było z tego zrezygnować — twierdzi Janusz Niedźwiecki.
Wylicza, że w ciągu trzech lat grupa Apatora wyłożyła na Pafal 23 mln zł, a dostała już z powrotem 21,5 mln zł. To bardzo dobra stopa zwrotu. Prezes obiecuje, że wszystkie wątpliwości wyjaśni podczas walnego zgromadzenia.
Poza tym Janusz Niedźwiecki twierdzi, że uchwała Zbigniewa Jaworskiego ma minimalne szanse na akceptację przez walne zgromadzenie.
— Nie znam innego akcjonariusza, który zamierzałby poprzeć ten wniosek — mówi prezes.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kilka zarzutów wobec Apatora