Postanowienia październikowego szczytu UE ws. polityki klimatycznej 2030 dla Polski oznaczają potrzebę przemyślenia, jak ten system ma funkcjonować w kraju - powiedział wiceminister środowiska Marcin Korolec, rozpoczynając w PAP debatę na temat nowej polityki klimatycznej UE.
Przypomniał, że na październikowym szczycie UE zdecydowano o podziale korzyści w ramach systemu redukcji emisji i Polska dostanie ok. 50 mln darmowych uprawnień niż dostałaby bez żadnych zmian. Dzisiejsze regulacje kończą się w 2019 r., ale Rada Europejska zdecydowała, że ci którzy chcą, będą mogli dalej korzystać z darmowych uprawnień, o ile w zamian energetyka będzie się modernizować - wyjaśnił.
Przypomniał też, że część uprawnień będzie w gestii specjalnego funduszu stabilizacyjnego, który będzie działał na zasadzie dotacji z wyróżnieniem małych projektów. Korolec wyraził opinię, że w przypadku Polski powinny być to np. małe biogazownie i elektrownie wodne.
Z wiceministrem Korolcem zgodzili się także uczestnicy debaty w PAP, którzy potwierdzili, że system redukcji emisji wynikający z polityki klimatycznej UE powinien posłużyć do transformacji polskiej energetyki.
Wiceminister gospodarki Jerzy Pietrewicz ocenił z kolei, że system ETS można traktować jako swego rodzaju fundusz modernizacyjny. "Jeżeli ponosimy koszty ETS, ale w ramach puli krajowej, ich kupno oznacza dochód budżetu państwa - to co jest kosztem dla firm, jest dochodem w skali kraju, to co jest ulgą jest dochodem utraconym. Bilans jest zerowy" - tłumaczył Pietrewicz. Pełne koszty, to po prostu podatek węglowy, ale gdy pula wróci do energetyki, to tak jakby kosztu nie było - dodał. Chodzi zatem o to, jak te środki wrócą do szeroko pojmowanego sektora energetycznego, to szansa aby go modernizować - zaznaczył.
Sekretarz Rady ds. Zrównoważonego Rozwoju Energetyki prof. Krzysztof Żmijewski zauważył, że dotychczas w non-ETS Polska miała prawo do 14 proc. wzrostu do 2020 r., a teraz redukcja ma wynieść od zera do 40 proc. Czyli w transporcie, rolnictwie, budownictwie, małej energetyce musimy emisje obniżać - podkreślił. A w ETS bilans całości nie jest zerowy, dostaliśmy mniej uprawnień, niż emitujemy - zwrócił uwagę prof. Żmijewski. Dostajemy ok. 111 mln ton, a emitujemy 154 mln, resztę trzeba dokupić i te pieniądze nie popłyną do polskiego budżetu, tylko gdzie indziej, np. do budżetu państwa, które emituje mniej - mówili uczestnicy debaty.
Jak mówił z kolei Herbert Gabryś z KIG, z dostępnych dziś deklaracji politycznych nie wynika nic szczegółowego, dlatego Krajowa Izba Gospodarcza będzie pytać, jak dodatkowe koszty "schować" w całej energetyce, aby cena energii nie wzrosła. KIG postuluje szybkie uzgodnienie z UE warunków pomocy dla energetyki i jasne określenie celów, aby nie zajmować się przedsięwzięciami, które są mało efektywne.
Wojciech Hann, partner w firmie doradczej Deloitte zwracał uwagę, że może się okazać, że redukcja emisji niekoniecznie będzie musiała być osiągnięta po stronie produkcji, ale i po stronie popytu. Być może sterowanie popytem czy prosumenci zasadniczo przebudują nasz krajobraz energetyczny - mówił.
Transformacja mniej więcej do roku 2025 r. w Polsce jest już praktycznie przesądzona, inwestycje są zaplanowane albo realizowane i nic do tego czasu nie zmieni krajobrazu - ocenił z kolei wiceprezes Taurona Stanisław Tokarski. Potrzebne jest na poziomie krajowym skoordynowanie wszystkich działań, kierując się kryterium jak najmniejszego wzrostu cen energii, po pakiecie z 2008 r. taka lista nie powstała - dodał.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Korolec: Polska musi przemyśleć, jak transformować energetykę