Most energetyczny Polska-Litwa może poprawić bezpieczeństwo systemu elektroenergetycznego, ale z punktu widzenia biznesu będzie mało istotne.
Obydwa projekty - elektrownia i most - o łącznej wartości szacowanej na ponad 4 mld euro (w wariancie, gdy elektrownia ma 3200 MW mocy) z punktu widzenia polskich interesów powinny być rozpatrywane łącznie. Wydanie, jak się szacuje, do 300 mln euro, z czego po stronie polskiej poniżej 100 mln euro na budowę mostu, czyli połączenie sieci energetycznych Polski i Litwy, linią energetyczną 440 KV o długości ponad 150 km bez pewności, że będzie się mieć do dyspozycji oczekiwaną moc, nie miałoby sensu gospodarczego - napisała "Gazeta Wyborcza".
- Te 1000 MW mocy, które mielibyśmy uzyskać z elektrowni w Ignalinie, to obecnie ok. 3-4 proc. dostępnej w Polsce mocy i maksymalnie ok. 8-9 TWh energii rocznie, czyli ok. 5-6 proc. energii wyprodukowanej w ubiegłym roku. Nie widzę powodu do biznesowej ekscytacji tym projektem - mówi Rafał Soja, kierownik działu obrotu energią w EnergiaPro Gigawat.
Przy tym elektrownia w Ignalinie może być oddana do użytku najpewniej po 2015 r., a jeśli do tego czasu lub nawet kilka lat później chociażby część planowanych inwestycji w polskiej energetyce zostanie zrealizowana, to znaczenie ekonomiczne Ignalina spadnie jeszcze bardziej. A gdyby się okazało, ze możemy mieć tylko 300-400 MW (w wariancie gdy elektrownia ma 1200 MW mocy), to byłby to margines - napisała "GP".
Most może się natomiast okazać ważny z innych powodów niż czysto rynkowe, ale też pod warunkiem, że dostaniemy te 1000 MW.
- Ten projekt postrzegam raczej w kategoriach bezpieczeństwa energetycznego niż w kategoriach bilansu handlowego. Jeśli most zostałby wybudowany, to stanowiłby ekwiwalent elektrowni, której w północno-wschodniej Polsce brakuje - mówi Roman Pionkowski, wiceprezes zarządu gdańskiej Energi.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Most energetyczny z punktu widzenia biznesu jest mało istotny