Minister środowiska Niemiec Sigmar Gabriel zagroził firmie w wywiadzie dla dziennika "Neue Presse" cofnięciem zezwolenia na prowadzenie elektrowni jądrowych.
28 czerwca pożar transformatora w elektrowni atomowej w Krümmel spowodował gwałtowne zatrzymanie pracy reaktora i nagłe wahania ciśnienia w systemie obiegu wody. Urząd nadzoru energetyki jądrowej uznał, że do incydentu doszło z powodu błędu człowieka. Prokuratura z Lubeki przeprowadziła w elektrowni rewizję, żeby ustalić, kto owego dnia nadzorował reaktor. Vattenfall nie chciał ujawnić, która z 20 osób przebywających wówczas w dyspozytorni ponosiła odpowiedzialność. Dopiero po fali krytyki w mediach zgodził się na przesłuchanie szefa zmiany w dniu pożaru - czytamy w "Rz".
Inny incydent, w Brunsbüteel, wykazał, że niemiecka filia Vattenfall Europe coś kręci. Przez cztery dni zwlekała z wyjaśnieniami, w końcu podała, że 1 lipca, w dniu rozruchu, wyłączono dwukrotnie przez pomyłkę system filtrowania wody schładzającej reaktor. Do tego incydentu doszło bardzo nie w porę dla Szwedów, którzy starają się o przedłużenie koncesji na elektrownię uruchomioną w 1976 r. Ma być zamknięta w 2009 r., oni chcieliby ją eksploatować o dwa lata dłużej.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Niemieckie problemy Vattenfalla