Elektrownie, w których emisje przekraczają 550 gr CO2 na kWh, nie będę mogły korzystać ze wsparcia państwa na rynku mocy po 2030 r. - wynika z porozumienia krajów Unii Europejskiej. Tym samym wykluczone z tej pomocy zostaną elektrownie węglowe. Wyjątek mają stanowić 5-letnie kontrakty zawarte przed końcem 2030 r.
- W latach 2025 - 2030 wsparcie dla elektrowni węglowych ma być stopniowo ograniczane.
- Od 31 grudnia 2025 roku wsparcie będzie możliwe tylko dla elektrowni węglowych, dla których ostateczna decyzja inwestycyjna została podjęta przed wejściem w życie nowych przepisów.
- Rząd liczy, że firmy energetyczne, dysponując wsparciem z rynku mocy będą w stanie sfinansować modernizację lub budowę nowych bloków energetycznych.
W poniedziałek (18 grudnia) późnym wieczorem unijni ministrowie odpowiedzialni za sprawy energetyczne zakończyli w Brukseli spotkanie, na którym ustalili wspólne stanowisko ws. pakietu propozycji, który ma zmienić funkcjonowanie rynku energetycznego w UE. To tzw. pakiet zimowy, przedstawiony przez Komisję Europejską pod koniec listopada 2016 r., którego celem ma być przyspieszenie rozwoju odnawialnych źródeł energii.
Z polskiej perspektywy jedną z kluczowych spraw stał się zapis o wprowadzeniu limitu emisji CO2 dla wspieranych z publicznych pieniędzy producentów energii elektrycznej w ramach tzw. rynku mocy. Komisja Europejska wyjaśniała, że chce w ten sposób zapobiegać ukrytemu subsydiowaniu elektrowni węglowych.
Problem polegał na tym, że Komisja zaproponowała, by wszelkie elektrownie, które miałyby korzystać ze wsparcia w ramach rynku mocy, musiałyby spełniać wyśrubowane normy środowiskowe. KE zaproponowała limit emisji CO2 na jedną kilowatogodzinę (kWh) w wysokości 550 g CO2, co na obecnym poziomie rozwoju techniki wykluczałoby elektrownie węglowe. Tego obawiała się Polska.
Zawarte porozumienie zakłada, że ten limit będzie obowiązywał, ale wobec istniejących elektrowni dopiero od 2031 r. Polska, jak poinformowała w nocy przedstawicielka estońskiej prezydencji, poparła te zapisy.
Czytaj również: Unijna decyzja w sprawie emisji CO2 wzbudziła skrajne emocje
Po zawarciu porozumienia estońska prezydencja w nocy z 18 na 19 grudnia zorganizowała konferencję prasową. Komisarz ds. klimatu Miguel Arias Canete oznajmił na niej, że negocjacje pokazały różnice między krajami. "Były kraje, które chciały ustanowienia limitów i te, które chciały innych możliwości dla istniejących elektrowni, dla przyszłych elektrowni" - wyjaśnił.
Zaznaczył, że dziewięć krajów z różnych powodów nie poparło tych zapisów: Belgia, Chorwacja, Czechy, Węgry, Luksemburg, Holandia, Rumunia, Słowacja i Słowenia.
W szczegółach, zgodnie z zawartym porozumieniem, elektrownie, w których emisje przekraczają 550 gr CO2 na jedną kilowatogodzinę albo 700 kg CO2 średnio na rok na kilowat - a dla których ostateczna decyzja inwestycyjna została podjęta po wejściu w życie nowych przepisów - nie powinny otrzymywać wsparcia ani zobowiązań wsparcia w ramach rynku mocy od 31 grudnia 2025 r.
Natomiast te elektrownie - w których emisje przekraczają 550 gr CO2 na jedną kilowatogodzinę albo 700 kg CO2 średnio na rok na kilowat - a dla których ostateczna decyzja inwestycyjna została podjęta przed wejściem w życie nowych przepisów - nie powinny otrzymywać wsparcia od 31 grudnia 2030 r. Wyjątkiem w tym przypadku są kontrakty nie dłuższe niż 5 lat, które zawarte zostałyby przed 31 grudnia 2030 r.
W latach 2025 - 2030 wsparcie dla elektrowni emitujących pow. 550 g CO2, zgodnie z zawartym porozumieniem, ma być corocznie ograniczane o 5 proc.
Te ustalenia są ważne z punktu widzenia ustawy wprowadzającej w Polsce rynek mocy, którą Sejm przyjął na początku grudnia.
Rynek mocy jest w założeniu mechanizmem wsparcia dla elektrowni i firm energetycznych. Dzisiejsze ceny energii na rynku hurtowym są bowiem na tyle niskie, że nie pozwalają zarobić na spłatę kredytu na budowę nowej elektrowni praktycznie w żadnej technologii. Ceny spychają w dół m.in. OZE (Odnawialne Źródła Energii). W Polsce są to akurat farmy wiatrowe, które wypierają z rynku najstarsze i najgorsze bloki węglowe. Ponieważ inwestycje w nowe, konwencjonalne, jednostki wytwórcze są nieopłacalne, wraz z zamykaniem najstarszych źródeł pojawia się groźba, że w ich miejsce nie powstaną nowe.
Czytaj także: Unijne kraje wyznaczyły nowy cel dla OZE
Rynek mocy wprowadza zatem wsparcie w postaci dodatkowego wynagrodzenia - płatności mocowych - dla źródeł wytwórczych za to, że przez określony w kontrakcie czas, w razie potrzeby, np. niedoboru energii, będą dysponować odpowiednią mocą. Czyli będą mogły dostarczyć potrzebnej energii. Rząd liczy, że firmy energetyczne, dysponując takim dodatkowym źródłem dochodów będą w stanie sfinansować modernizację albo budowę nowych bloków.
Oferty na wysokość oczekiwanego wynagrodzenia za moc będą wyłaniane na specjalnych aukcjach, które zaczną się w grudniu 2018 r. Wyjątkowo odbędą się wtedy trzy aukcje - na moc w latach 2021, 2022, 2023. Od 2019 r. odbywać się będzie jedna aukcja rocznie - na rezerwację mocy na pięć lat w przód.
Aukcje będą wygrywać najtańsze oferty przy maksymalnym uwzględnieniu oczekiwanej przez KE neutralności technologicznej. Na podobnych zasadach trzeba więc będzie rozpatrywać oferty krajowych elektrowni, ale i - w określonej wysokości - zagranicznych źródeł, a także usługi DSR, czyli ograniczanie zużycia energii i pobieranej mocy na żądanie.
Na płatności mocowe złożą się wszyscy odbiorcy w postaci kolejnej pozycji na rachunkach za energię. Konsumenci odczują te płatności począwszy od 2021 r. Według pierwszych szacunków rynek mocy miałby kosztować ok. 4 mld zł rocznie, ale dokładny koszt będzie znany dopiero po rozstrzygnięciu aukcji. Według wcześniejszych szacunków Ministerstwa Energii, przeciętne gospodarstwo domowe zapłaci poniżej 10 zł miesięcznie w zamian za gwarancję nieprzerwanych dostaw energii.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Pakiet zimowy z poparciem Polski. Wsparcie dla elektrowni węglowych tylko do 2030 roku