Porozumienie zawarte w nocy z piątku na sobotę w gronie najważniejszych uczestników szczytu klimatycznego ONZ, na porannej sesji plenarnej zostało krytycznie ocenione przez mniejsze kraje. Wielu delegatów wyraziło też oburzenie z powodu złej organizacji konferencji.
Odniósł się w ten sposób do punktu porozumienia, który mówi, że nie wolno dopuścić, aby wzrost temperatury na świecie do 2050 r. przekroczył 2 stopnie Celsjusza w porównaniu z epoką przedindustrialną. Według delegata Tuvalu, maksimum powinno zostać ustalone na 1,5 st. C.
Tego samego zdania jest szef delegacji Sudanu Lumumba Stanislas Di-Aping, który przewodniczy też grupie G77, skupiającej 130 państw rozwijających się. Przyrównał on tak ustalony limit wzrostu temperatury do holokaustu, ponieważ oznacza on dla wielu Afrykanów pewną śmierć.
Di-Aping skrytykował także premiera Danii Larsa Lokke Rasmussena, który w ostatnich dniach konferencji klimatycznej przewodniczył rozmowom. Jak ocenił, szef duńskiego rządu sprzyjał interesom państw zamożnych.
Rządzone przez lewicowych przywódców państwa latynoamerykańskie - Wenezuela, Boliwia, Kuba i Nikaragua - oznajmiły, że nie mogą poprzeć porozumienia, które zostało wypracowane za zamkniętymi drzwiami w wąskiej grupie państw.
Zawarty w nocy z piątku na sobotę "układ kopenhaski" nie zawiera liczbowego celu redukcji emisji gazów cieplarnianych w skali całego świata. Zakłada natomiast, że do końca stycznia 2010 r. wszystkie państwa uczestniczące w szczycie przedstawią pisemne plany ograniczenia emisji gazów cieplarnianych. W dokumencie proponuje się ponadto, aby te dobrowolne deklaracje stały się wiążącym paktem przed końcem 2010 r.
Porozumienie przewiduje również, że państwa uprzemysłowione wyasygnują w latach 2010-2012 30 mld dolarów, aby pomóc krajom wschodzącym dostosować się do zmian klimatycznych i z nimi walczyć. W latach 2012-2020 pomoc ta sięgnąć ma 100 mld dolarów rocznie.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Państwa rozwijające się krytykują porozumienie z Kopenhagi