Nad pierwszą bezemisyjną elektrownią pracuje już Południowy Koncern Energetyczny, a pilotażowy projekt trafił już do Ministerstwa Gospodarki.
- Koncepcja elektrowni wolnej od CO2 wydaje się dziś mało realna, bo jest bardzo kosztowna. Jednak moim zdaniem kiedyś będzie masowo stosowana. Pamiętam jak w końcu lat 80. zmuszano nas do budowy instalacji odsiarczania. Śmialiśmy się wtedy, że pomysły te nigdy nie wejdą w życie, a minęło kilka lat i stało się zupełnie powszechne. Z ekologicznym spalaniem węgla będzie tak samo - przekonuje na łamach "GW" Jan Kurp, prezes Południowego Koncernu Energetycznego.
PKE zaproponował już trzy lokalizacje dla eksperymentalnej elektrowni: przy powstającym nowym bloku energetycznym w Łagiszy, na terenie elektrowni Jaworzno lub budowę całkiem samodzielnej instalacji na terenach należących do PKE.
Pilotażowa elektrownia miałaby mieć niewielką moc 50 megawatów, wystarczającą do zasilania 100 tys. miasta. i kosztować ok. 90-100 mln euro. Koszt "wyprodukowania" w niej tony CO2 wstępnie oszacowano na 35 euro, podczas gdy w zwykłej elektrowni to ok. 20 euro - wyjaśnia dziennik.
- Liczymy, że większość pieniędzy na budowę wyłoży Unia, która pilotuje ten projekt. My oferujemy teren i specjalistów - mówi prezes Kurp i dodaje, że jego zdaniem szansa, że instalacja zostanie sfinansowana z unijnych dotacji jest duża.
Niestety, o ile technologia wydzielania CO2 ze spalin, stosowana w bezemisyjnych elektrowniach, jest mniej więcej znana, to poważnym problemem pozostaje kwestia magazynowania dwutlenku węgla. Polska nie ma dziś żadnych związanych z tym regulacji prawnych: nie wiadomo gdzie miałyby powstać złoża CO2 i kto miałby odpowiadać za ich nadzorowanie - czytamy w dzienniku.
Pewne jest tylko, że dwutlenek węgla musi trafić w pobliże podziemnych pokładów węgla, nieprzydatnych dla kopalń. Znajdują się one ponad tysiąc metrów pod ziemią, a właśnie na tyle określa się bezpieczną granicę, gdzie można magazynować płynny CO2. Tam dwutlenek węgla ma ulegać mineralizacji, czyli zupełnemu rozkładowi.
- Niestety, pod względem prac nad magazynowaniem CO2 jesteśmy dużo w tyle za Unią Europejską, która już zajmuje się problemem. Aby w ogóle myśleć o budowie doświadczalnej elektrowni, musimy to opóźnienie szybko nadrobić - przekonuje na łamach "Gazety Wyborczej" Marek Ściążko, dyrektor Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla, który zaangażował się w prace nad bezemisyjną elektrownią.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: PKE chce bezemisyjnych elektrowni