Ministrowie ds. energii Unii Europejskiej zgodzili się dalej pracować nad alternatywną propozycją podziału firm energetycznych w UE, choć osłabia ona początkowe propozycje Komisji Europejskiej, które miały zapewnić pełną liberalizację rynku.
- Zarówno propozycja KE, jak i propozycja ośmiu krajów jest dobrą podstawą do dalszych prac w przyszłości. Większość krajów chce podziału własnościowego, ale nie można zapominać o krajach, które wyraziły zastrzeżenia - powiedział po spotkaniu słoweński minister gospodarki Andrej Vizjak.
- Wiele krajów ma bardzo różnorodne punkty widzenia, ale oczywiście Komisja nie zmieniła swojego stanowiska - zaznaczył unijny komisarz ds. energii Andris Piebalgs.
Chodzi o to, jak zapewnić swobodny dostęp do europejskich sieci przesyłowych wszystkim producentom, co ma zapewnić konkurencję i zwiększyć bezpieczeństwo dostaw na wspólnym rynku z korzyścią dla konsumentów. Podział własnościowy ma sprawić, że przesył i produkcja będą zarządzane całkowicie niezależnie, co oznacza wyeliminowanie konfliktu interesów, do którego dochodzi, kiedy firma sprzedaje energię i jednocześnie kontroluje sieci.
KE byłaby ewentualnie skłonna zgodzić się na łagodniejszy wariant podziału własnościowego (unbundlingu), w którym sieci byłyby zarządzane przez całkowicie niezależnego operatora, bez formalnej utraty własności przez energetycznych gigantów. Oporna ósemka zaproponowała jeszcze słabszą "trzecią drogę", która polega na wydzieleniu spółek-córek z odrębnymi nazwami, finansami i personelem, do zarządzania produkcją i przesyłem energii.
Polska popiera podział własnościowy, choć przyznaje, że nie jest to lekarstwo na wszystkie kłopoty unijnego rynku energii. - My jesteśmy zdecydowanie bliżej bazowej propozycji KE - zadeklarował wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak. Przyznał jednak, że wobec różnicy zdań wśród krajów członkowskich, "trudniej teraz będzie zrealizować ten pakiet w proponowanej przez KE postaci".
- Rozszerzenie liczby opcji utrudnia jasne ustalenie zasad funkcjonowania na rynkach, a także zasad związanych z prywatyzacją czy dostępem do rynku. Nie będzie tak łatwo schować się pod parasol europejski - powiedział Pawlak.
W Polsce podział na rynku energii elektrycznej już obowiązuje, najważniejsze więc byłyby zmiany na rynku gazu. Na razie istnieje podział funkcjonalny: z Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG) została wydzielona firma Gaz-System, odpowiedzialna za przesył gazu polskimi sieciami wysokiego ciśnienia.
Polscy dyplomaci zwracają natomiast uwagę na proponowaną w tym samym pakiecie przez KE klauzulę, która miała ochronić UE przed ekspansją niepożądanych inwestorów z zagranicy, np. Gazpromu. Inwestorzy mogliby przejmować kontrolę nad energetyczną infrastrukturą w UE tylko pod warunkiem, że przestrzegają unijnych reguł, czyli rozdziału produkcji i przesyłu energii. Gdyby okazało się, że "trzecia opcja" stanie się unijnym prawem, praktyczne znaczenie tej klauzuli będzie dużo słabsze.
Jednak skłonność do kompromisu ze strony KE i Słowenii jest duża, gdyż zależy im na ostatecznym porozumieniu w sprawie pakietu do końca słoweńskiego przewodnictwa w czerwcu, a to trudno sobie wyobrazić bez poparcia Francji i Niemiec.
Niespodziewanie twarde stanowisko Niemiec podważył niemiecki koncern energetyczny E.ON, który zapowiedział sprzedaż swoich sieci przesyłowych, przeprowadzając faktycznie unbundling. Komisarz Piebalgs powitał ten krok z zadowoleniem, apelując, by za tym przykładem poszły inne giganty energetyczne UE.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Podział na unijnym rynku energii mniej radykalny