Niemal do samego końca siedmioletniego okresu przejściowego Polska będzie mogła dawać elektrowniom węglowym prawie 70 proc. darmowych zezwoleń na emisję CO2 - dowiedziała się "Gazeta Wyborcza".
Ekspertom Komisji Europejskiej wydawało się do tej pory, że ta stopniowość będzie oznaczała np. 60 proc. darmowych w 2015 r., 40 proc. darmowych w 2016 i tak dalej aż do zera w 2020 r.
Tak jednak nie będzie! W ostatnich minutach negocjacji polskim negocjatorom udało się zmodyfikować zapis, dyskretnie wyrzucając procenty. Była przysłowiowa za pięć dwunasta, więc prowadzący obrady szczytu Francuzi się na to zgodzili.
- A ponieważ w Unii Europejskiej nie ma oficjalnej definicji słowa "stopniowo", my będziemy mogli ograniczać liczbę darmowych procentów np. tylko o 1 proc. rocznie, wszem wobec mówiąc, że tak właśnie rozumiemy "stopniowość". I w ten sposób aż do 2018 r., kiedy przewidziana jest rewizja zapisów dyrektywy, będziemy mogli dawać elektrowniom co najmniej 64 proc. darmowych zezwoleń - mówi ze śmiechem jeden z polskich negocjatorów proszący o zachowanie anonimowości.
Rząd nie pozwoli jednak polskim firmom energetycznym na nadużywanie tego prezentu. Bo teoretycznie jest możliwe, że np. taka grupa jak PGE albo Enea zechcą skupić się na zyskach ze sprzedaży w Europie swoich darmowych zezwoleń, pomijając modernizację i rozbudowę elektrowni. Takie rzeczy już się w innych krajach Unii Europejskiej zdarzały w latach 2005-06, czyli krótko po premierze Europejskiego Systemu Handlu Emisjami (ETS). Wówczas kilka rządów rozdało swoim elektrowniom węglowych darmowe zezwolenia na emisję CO2. A firmy je sprzedały, nadymając swoje księgowe zyski (za to nie inwestując ani eurocenta w modernizację). Wówczas te zyski nazwano "windfall profits", co można swobodnie przetłumaczyć jako "nieoczekiwany zysk".
- W Polsce ich nie będzie. Zabronimy elektrowniom handlu darmowymi zezwoleniami na emisję CO2, bo ustalenia ze szczytu w Brukseli dają nam taką możliwość. Chcemy odebrać elektrowniom pokusę "windfall profits" - mówi "Gazecie Wyborczej" wiceminister gospodarki Marcin Korolec.
To oznacza, że elektrowniom węglowym będzie łatwiej, ale od modernizacji nie uciekną. Bo tylko tak będą mogły w widoczny sposób powiększyć swoje zyski. Wyliczenia są proste: obecnie przeciętna elektrownia węglowa w Polsce musi wyemitować ok. 950 kg węgla, żeby wyprodukować 1 megawatogodzinę energii elektrycznej. Gdyby jednak przestawiła się na najnowsze, dostępne już obecnie technologie, to emisja spadłaby do 750 kg CO2 za 1 MWh. I w tym przypadku otrzymane od państwa 64-70 proc. darmowych zezwoleń - obliczonych na podstawie historycznych emisji zakładu - w całości pokryłoby jej potrzeby. Czyli mówiąc wprost, taka elektrownia w ogóle nie musiałaby płacić za zezwolenia na emisje. Co najmniej do 2018 r.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Polscy negocjatorzy wywiedli w pole speców Komisji Europejskiej