Polska zapóźniona pod względem OZE

Polska zapóźniona pod względem OZE
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Gdyby przyjąć, że rozwój OZE jest - obok śmiertelności noworodków czy dostępu do internetu - jednym ze wskaźników postępu cywilizacyjnego, to Polska jest na szarym końcu, z ok. 20-letnim opóźnieniem wobec wielu krajów UE - mówi PAP prezes IEO Grzegorz Wiśniewski.

W latach 2008-2013 kapitalizacja rynkowa pięciu największych producentów energii elektrycznej w UE - takich potentatów jak E.ON, RWE, Engie, EDF, Enel spadła o 37 proc., tj. o ok. 100 mld euro - wynika z opublikowanego kilka dni temu raportu Carbon Tracker Initiative (CTI), międzynarodowego think tanku finansowego.

To wynik głębokich zmian na rynku energii elektrycznej zainicjowana przez UE. Po pierwsze, w latach 2008 - 2013 popyt na energię elektryczną w UE spadł o 3,3 proc. (przy jednoczesnym wzroście PKB sięgającym 4,1 proc.), udział węgla w miksie energetycznym paliw dla elektroenergetyki spadł o 4,2 proc., po drugie, udział energetyki z OZE wzrósł w 2014 r. do 16 proc. - zauważyli autorzy raportu.

Wnioski wyciągają wielcy inwestorzy finansowi. Niedawno norweski parlament zadecydował, że od 2016 największy na świecie fundusz emerytalny rozpocznie wycofywanie się z inwestycji w firmy, którym minimum 30 proc. dochodów przynosi węgiel. Podobnie postąpił francuski gigant ubezpieczeniowy AXA, który podjął decyzję o wycofaniu swoich kapitałów z inwestycji w wydobycie i eksploatację węgla. Grupa Santander poinformowała, że wraz z kanadyjskimi funduszami emerytalnymi utworzy fundusz, który będzie inwestować w OZE. Na początek jego aktywa mają wynieść 2 mld dol. W ostatnich dniach IKEA przekazała, że zainwestuje 1 mld euro w odnawialne źródła energii oraz w pomoc biednym krajom w walce ze zmianami klimatu. Google zapowiedział, że w ciągu najbliższych 5 lat chce w całości przełączyć się na prąd ze słońca.

Prezes Instytutu Energii Odnawialnej zwraca też uwagę na ustalenia ubiegłotygodniowego szczytu G7, z których wynika, że do końca tego stulecia konieczna jest całkowita dekarbonizacja. Niemieckie media przewidują jednak, że proces ten to raczej nie perspektywa ośmiu dekad, lecz kilkunastu lat. "To się układa w pewną sekwencję. Świat nie zwariował na punkcie ekologii i klimatu, OZE to już nie jest fanaberia, tylko twardy interes. OZE są absolutnie przyszłością energetyki i wielki biznes już to wie" - mówi w rozmowie z PAP Wiśniewski.

Pytany o pozycję Polski w nowej rzeczywistości Wiśniewski nie ma wątpliwości. "W przypadku dużych źródeł nowoczesnych OZE (farmy wiatrowe zarówno lądowe i morskie, fotowoltaiczne, biogazownie) w stosunku do UE mamy opóźnienia ok. 20 letnie. W przypadku mikrogeneracji dzieli nas dekada, ale w tym przypadku świat szybciej ucieka i nie będzie czekał na maruderów" - mówi.

Jako przykład zapóźnień podaje udział energii z fotowoltaiki w przeliczeniu na głowę mieszkańca. W Niemczech to już niemalże 1000 Wat, w Polsce - jeden, najmniej w UE. Czyli - jak zauważa - poziom niższy niż w niektórych krajach afrykańskich. "Podobieństwo z Afryką wynika tu także z faktu, że niemalże połowa mocy fotowoltaicznych w Polsce także nie jest przyłączona do sieci - zjawisko niespotykane w UE" - dodaje.

"Przespaliśmy nasz czas. Od 2008 r. realizowaliśmy politykę przeciągania, opóźniania i wreszcie nierealizowania ustaleń z 2007 r i karmienia państwowych monopoli rentą zaniechania. Używa się argumentów finansowych, że OZE jest bardzo drogie (...). Początkowo - nie tylko w Polsce - pokutowało wygodne, ale złudne myślenie, że to UE jest niemądra i naiwna, bo nakłada na siebie ograniczenia, potem, że w tej Unii szczególnie dziwni są Niemcy, potem że Brytyjczycy. Ale gdy do władzy doszedł Barack Obama i OZE ruszyły w Stanach, a następnie w Chinach i Indiach, tego typu myślenia w kategoriach racjonalnych nie dało się utrzymać. Świat wygrywa rentą innowacyjności, a my zostaliśmy po niewłaściwej stronie osi historii" - dodaje.

Prezes IEO zwraca uwagę, że w Europie rocznie inwestuje się w ok. 30 GW nowych mocy. W 2008 r. źródła niekonwencjonalne po raz pierwszy zyskały na tym polu przewagę. Obecnie - jak podkreśla - w źródła konwencjonalne nie ma już żadnych nowych inwestycji. Potwierdziły to w br. największe europejskie firmy energetyczne zapowiadając, że całkowicie wycofują się z takich inwestycji.

Nie dotyczy do polskich koncernów energetycznych. Obecnie, za ok. 30 mld zł powstają nowe bloki konwencjonalne w Kozienicach (buduje go Enea) we Włocławku (PKN Orlen) w Opolu i Turowie (PGE) Jaworznie i Stalowej Woli (Tauron). To konieczne, bo niebawem swój żywot zakończą stare czterdziesto i trzydziestoletnie bloki, co oznacza, że w polskim systemie zabraknie energii. Nadal też aktualny jest plan budowy pierwszej polskiej elektrowni atomowej o mocy 3 GW, co - jak zauważa prezes IEO - jest też ewenementem w UE.

Jak dodaje, Instytut opracował porównanie kosztów 3 GW elektrowni atomowej i równoważnej ilości energii wyprodukowanej przez morską farmę wiatrową. "Porównywaliśmy najdroższą energię odnawialną z energią jądrową. Wychodziło 110 euro za MWh z atomu i tylko 100 euro z równoważnej pod względom produkcji energii farmy morskiej (5,4 GW), gdyby były budowane w tym samym czasie. W to były wliczone koszty bilansowania" - mówi.

Jego zdaniem wątpliwy jest argument o konieczności budowy nowych konwencjonalnych bloków, bo za chwilę padną stare.

"Znaczna część tych bloków jest niepotrzebna. Kiedyś planowało się nowe bloki, by pokryć szczytowe zapotrzebowanie zimą (...) Ale powoli efekty przyniosła termodernizacja, efektywność energetyczna, nowe standardy budowlane i szczyt zimowy spada (...). W szczycie nasze zapotrzebowanie jest rzędu 26 GW i nic nie wskazuje że istotnie wrośnie, przesunie się tylko na okres letni. Teraz mamy zamontowane 38 GW i to znaczy, że jeśli zbudujemy nowe bloki ze względu na zapotrzebowanie w szczycie zimowym, to my tych bloków nie wykorzystamy. Za to poniesiemy koszty tych przedsięwzięć. Te inwestycje nigdy się nie skapitalizują" - mówi.

Jego zdaniem, jeśli mamy czymś zastępować stare bloki, to powinno to być coś zupełnie nowego a nie nowocześniejsze bloki węglowe. "Mamy wszystkie potrzebne zasoby. Polska leży w strefie klimatu umiarkowanego, mamy biomasę którą możemy znacznie lepiej wykorzystać niż obecnie, mamy wystarczającą ilość wiatru, słońca, geotermii, ale te zasoby wykorzystujemy tylko w ułamku procenta" - zaznaczył.

Jak dodaje, na europejskim rynku hurtowym energia z OZE zaczęła wypychać droższą energię konwencjonalną. "Cena energii hurtowej z Niemiec w kontraktach na lata 2016 - 2018 jest tańsza o 50 - 60 zł na megawatogodzinę w stosunku do polskiej" - mówi. Nic nie wskazuje na to, aby ten trend dało się odwrócić - dodaje. Tymczasem UE domaga się rozbudowy połączeń międzysystemowych, których minimalny poziom do 2020 roku określono na 10 proc. zainstalowanej zdolności produkcji energii elektrycznej w państwach członkowskich, a w 2030 roku - 15 proc.

Jego zdaniem, przy naszym stanie sieci energetycznych i przy potencjale krajowego przemysłu zielonych technologii, jeśli w jakimś obszarze energetyki możemy próbować nadrobić dystans do krajów UE, to jest rozproszenie produkcji energii przez małych wytwórców o mocach do 1 MW i mikrowytwórców - prosumentów.

Jego zdaniem, zwiększa to bezpieczeństwo energetycznego, którego "niewłaściwe zinterpretowanie odpowiada za część naszych obecnych kłopotów". "To bezpieczeństwo należy rozumieć przede wszystkim jako bezpieczeństwo na poziomie lokalnym i regionalnym. To zaś oznacza, że budujemy je poprzez lokalne wytwarzanie energii. W Polsce nie ma bezpieczeństwa dla odbiorców końcowych, bo mamy niską jakość energii w sieciach wiejskich i największe w Europie przerwy w dostawach energii" - powiedział. Wskazał, że np. Duńczycy mają najniższe na świecie przerwy - poniżej 10 minut rocznie, Niemcy niewiele powyżej 10 min., w Polsce jest to średnio - 500 min. "Prosumeryzm i mikroźródła na końcówkach słabych sieci, tam gdzie generowane są koszty w systemie i gdzie za chwilę musi nastąpić skok cen za energię, to w tej chwili jedyne realne rozwiązanie dla całej krajowej energetyki. Potwierdził to Sejm uchwalając ustawę o OZE z tzw. poprawką prosumencką i doprawdy trudno wytłumaczyć ciągły sceptycyzm wobec tak oczywistych rozwiązań dla Polski" - podsumował.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Polska zapóźniona pod względem OZE

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!