Możliwe, że z powodu rządowej opieszałości Polska zarobi na swojej nadwyżce pozwoleń na emisję CO2 nie miliard dolarów, ale miliard złotych. I to w najlepszym wypadku
Ustawa o "systemie zarządzania emisjami gazów cieplarnianych" była już wpisana do porządku obrad wtorkowej Rady Ministrów, a przedstawiciele resortu środowiska zapewniali, że wszystko jest zapięte na ostatni guzik.
Mylili się. Późnym wieczorem okazało się, że nowelizacja znów nie została zaakceptowana. Resort środowiska już od dwóch miesięcy nie potrafi przebrnąć przez zastrzeżenia rządowych prawników. - Ustawa wymagała gruntownych konsultacji z innymi resortami i podmiotami (m.in. gospodarki, skarbu, a przede wszystkim finansów, a także z Rządowym Centrum Legislacji), które zgłosiły dużo uwag natury systemowej - tłumaczy "Gazecie" Magda Sikorska, rzeczniczka resortu środowiska.
W przyszłym tygodniu ustawa ma ostatecznie przejść przez Radę Ministrów i trafić do Sejmu z etykietką "pilna". Prace legislacyjne mają się zakończyć w dwa miesiące. Jednak już obecny poślizg nowelizacji to fatalna wiadomość dla budżetu. Bo dopiero po wejściu tej ustawy w życie Polska może sprzedać - w ramach ONZ-owskiego systemu handlu emisjami - swoje nadwyżki do uprawnień do emisji CO2 - wyjaśnia "GW".
Zgodnie z obowiązującym ONZ-owskim protokołem z Kioto te państwa, które w ostatnich 20 latach zmniejszyły emisje CO2 bardziej, niż przewidywała umowa, mogą nadwyżkę sprzedać krajom, które nie poradziły sobie z 5-proc. redukcją emisji.
Przez ostatnie dwie dekady emisje CO2 spadły w Polsce o prawie 30 proc. Mamy więc jedną z najwyższych nadwyżek CO2 na świecie i możemy na tym zarobić kilka miliardów dolarów.
W kolejce po kupno polskiej nadwyżki ustawiło się kilka rządów (m.in. Japonii i Hiszpanii), Bank Światowy oraz nawet poszczególne firmy, np. koncern Mitsui.
Niestety, teraz o miliardowych wpływach możemy już tylko pomarzyć, z każdym dniem opóźnienia ustawy potencjalne zyski topnieją. Bo światowy popyt na ONZ-owskie uprawnienia do emisji CO2 gwałtownie maleje.
Malejąca z powodu kryzysu produkcja powoduje, że państwa i firmy w mniejszym stopniu (jeśli w ogóle!) przekroczą narzucone im limity emisji CO2. Popyt na AAU spada, a wraz z nimi cena. Jeszcze w II połowie ub.r. uprawnienie do emisji 1 tony CO2 było warte ok. 10 euro. Teraz - jak informuje agencja Reuters - cena spadła do 3-5 euro za tonę - wyjaśnia "Gazeta Wyborcza".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Poślizg ustawy o emisjach CO2 spowoduje duże straty