Firmy, które czują się pokrzywdzone podziałem zezwoleń na emisję CO2, zastanawiają się, czy nie zaskarżyć decyzji rządu do sądu. - Będę głosował "za" - mówi szef cementowni Górażdże.
Już od wielu tygodni było wiadomo, że taki podział - hojny dla elektrowni - wywoła sprzeciw hut, cementowni, papierni, rafinerii itp. Teraz okazuje się jednak, że na samych protestach się nie skończy. Firmy zastanawiają się nad tym, czy nie zaskarżyć decyzji rządu do trybunału - unijnego albo polskiego.
- Jako branża najpóźniej za dwa tygodnie podejmiemy decyzję, czy skarżyć rozporządzenie do sądu. Ja będę głosował "za" - powiedział "Gazecie" Andrzej Balcerek, szef jednej z najnowocześniejszych polskich cementowni, a jednocześnie prezes branżowego stowarzyszenia Polski Cement.
- Dopiero teraz dociera do nas, co rząd postanowił. Nam zabraknie zezwoleń na emisję prawie 2 mln ton, żeby zaspokoić tegoroczną produkcję planowaną na 18 mln ton cementu. Na kupno brakujących zezwoleń na rynku tylko w tym roku polskie cementownie muszą wydać około 80 mln euro. Nie mówiąc już o tym, że polski rząd nie przewidział nawet jednej tony rezerwy na nowe instalacje produkcyjne, które chcemy zbudować, żeby zwiększyć produkcję cementu do 22-24 mln ton - dodaje Balcerek.
Wytoczenie procesu rozważają też przedstawiciele branży ciepłowniczej. - W tej chwili konsultujemy to z prawnikami - mówi nam Bogusław Regulski, wiceprezes Izby Gospodarki Ciepłownictwo Polskie. - Dostaliśmy takie małe limity, że możemy mieć problem z rozwojem, przyłączaniem nowych odbiorców ciepła, np. nowo powstających osiedli mieszkaniowych. Każdy dodatkowy gigadżul energii będzie nas dodatkowo kosztował ok. trzy euro - dodaje Regulski. Jego zdaniem ewentualne procesy będą wytaczać same firmy ciepłownicze. Izba tego raczej nie zrobi.
Z kolei Hutnicza Izba Przemysłowo-Handlowa (HIPH) reprezentująca polskie huty już teraz ma w ręku analizę prawną przygotowaną przez prawników firmy konsultingowej Ernst & Young. Twierdzą oni, że rządowy plan podziału emisji jest obarczony kilkoma poważnymi wadami prawnymi. Chodzi między innymi o brak odpowiednich konsultacji społecznych oraz podejrzenie dyskryminacji firm w trakcie podziału uprawnień. - Nasz rząd inaczej podchodził do podmiotów prywatnych i państwowych. To jest dla nas główny argument - mówi "Gazecie" Romuald Talarek, prezes HIPH. I zapowiada, że do dziś huty mają przekazać Izbie swoje opinie. W połowie lipca zbierze się Rada HIPH i zdecyduje, czy zaskarżyć decyzje rządu.
- Poszczególne huty mogą to zrobić same, ale jeśli dostaniemy upoważnienie, to możemy działać w ich imieniu - mówi Talarek.
Branżowe lobby zwraca uwagę na jeszcze jeden fakt: opieszałość rządu w przyjmowaniu rozporządzenia o CO2 naraziła przedsiębiorstwa na niepotrzebne straty. - Prace nad podziałem emisji trwały pół roku - mówi Regulski. - Ci, którzy teraz będą kupować brakujące zezwolenia na emisję CO2, muszą zapłacić o kilka euro drożej za każdą tonę - mówi Regulski.
Na początku stycznia na europejskim rynku prawo do emisji tony CO2 kosztowało 22,5 euro, dziś - 28 euro. Balcerek z Polskiego Cementu prognozuje, wkrótce cena podskoczy do 30 - 40 euro, bo na rynku trwa szaleństwo kupowania.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Pozwą rząd do sądu o CO2?