Firmy z naszego regionu coraz częściej ogłaszają plany budowy nowych elektrowni. Niewykluczone, że prąd wytwarzany w jednej z nich popłynie do Polski.
Do jeszcze większego projektu przymierza się Emfesz, należący do ukraińskiego miliardera Dmitrija Firtasza. Biznesmen zamierza zainwestować w zakłady 1,5 mld euro. Na początku moce dwóch bloków działających na bazie węgla będą wynosić po 400 MW każdy. Docelowo elektrownia, która stanie w pobliżu węgiersko-ukraińskiej granicy, ma wytwarzać 2,4 tys. MW energii i będzie największą siłownią w kraju.
Kolejna elektrownia w tej części regionu ma powstać w południowo-zachodniej części Ukrainy, niedaleko granicy z Polską. Jej budowę zapowiedział na wiosnę słowacki biznesmen Wasilij Beczwarż, do którego należy firma Korlea Invest. Plany Słowaka zakładają uruchomienie w ukraińskim Mukaczewie siłowni o mocy 800 MW. Część produkcji trafiałaby na rynek wewnętrzny, a reszta byłaby przeznaczona na eksport do Europy. Beczwarż mówi o sprzedaży prądu na Węgry, Słowację i do Rumunii. Jednak eksperci wypowiadający się dla dziennika "Ekonomiczeskije Izwestia" twierdzą, że biznesmen zainteresuje się też eksportem do Polski.
Teoretycznie przesył prądu z Ukrainy do nas jest możliwy, dzięki istniejącemu już kablowi. Ale ten wymaga remontu. Zmodernizować połączenie może PSE-Operator, zarządzający sieciami energetycznymi w kraju. Idea importowania prądu z ukraińskiej elektrowni pojawiła się też w polskich kręgach rządowych. Nasze władze myślą o kupowaniu energii z siłowni, która mogłaby powstać niedaleko granicy z Polską. Zgodnie z planem, elektrownia miałaby działać na bazie węgla sprzedawanego przez nasze kopalnie. Pozwoliłoby to ominąć utrudnienia po zmniejszeniu przez Unię limitów emisji CO2 dla polskiego przemysłu.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Prąd z regionalnych elektrowni może popłynąć do Polski