Władze Stanów Zjednoczonych oskarżyły Rosję o cyberataki na sieć energetyczną oraz inne "krytyczne elementy infrastruktury", w tym na amerykańskie lotnictwo, sektor nuklearny, przemysłowy oraz wodociągi.
FBI, resort bezpieczeństwa narodowego i amerykańskie agencje wywiadowcze ustaliły, że rosyjski wywiad stał za całą serią cyberataków, które rozpoczęły się rok temu.
Przedstawiciele administracji powiedzieli dziennikarzom, że rosyjscy hakerzy uzyskali dostęp do systemów komputerowych, przeprowadzili rekonesans systemów kontrolujących "kluczowe elementy gospodarki USA", a następnie usiłowali zamaskować te włamania do sieci, kasując swoje elektroniczne ślady. Nie można jednak wykluczyć, że jeszcze nie wszystkie te cyberataki zostały wykryte.
Ministerstwo bezpieczeństwa narodowego zamieściło na swych stronach ostrzeżenie administracji, skierowane przede wszystkim do sektora energetycznego, które ma na celu uzmysłowienie jego pracownikom skali zagrożenia.
Czytaj także: Putin idzie po wygraną, gospodarka przegrała
Administracja określa je jako "trwającą obecnie, zamierzoną operację wdzierania się do sieci energetycznej USA".
Jak komentuje AP, jest to jak dotąd najpoważniejsze oskarżenie o atak na amerykańską infrastrukturę wysunięte przez administrację prezydenta Donalda Trumpa.
Również w czwartek amerykańskie ministerstwo finansów poinformowało o nałożeniu kolejnych sankcji na Rosję między innymi w związku z domniemaną ingerencją w wybory prezydenckie w USA w 2016 roku i atakami cybernetycznymi. Nowymi sankcjami objęto 19 osób i pięć organizacji.