To największa taka afera na Opolszczyźnie, w którą zamieszani są m.in. znani politycy. Chodzi o miliony złotych.
Główni oskarżeni: Aleksandra Jakubowska i jej mąż Maciej, Henryk Sz. i Jerzy Szteliga nie przyznają się do winy. Stanisława Ch. częściowo. Oprócz tego prokuratura zarzuciła jej przywłaszczenie ponad 230 tys. zł na szkodę Towarzystwa Ubezpieczeniowego Heros, kiedy była szefową jego opolskiego oddziału. W tej sprawie miała współdziałać z Violettą L., byłą dyrektor Estrady Opolskiej.
A na czym według prokuratury polegał szwindel? Elektrownia co roku na ubezpieczenie swojego majątku płaciła składkę przekraczającą 10 mln zł. Najpierw zakład ubezpieczało nieduże towarzystwo Heros, którego szefową była Stanisława Ch. Pośrednikami w tej transakcji byli Anna i Antoni D., brokerzy z opolskiej spółki Pegaz. Inkasowali prowizję w wysokości 23 proc. od całości składki. W 2001 roku był to milion złotych, rok później już 1,8 mln zł. Połową tej kwoty brokerzy musieli się dzielić. Pieniądze przelewali na konta, które wskazał Leszek W., członek zarządu elektrowni. W 2002 roku prezesem elektrowni został Henryk Sz. Zdaniem prokuratury, to on decydował o wysokości prowizji i jej podziale. W lipcu 2002 roku 90 tys. zł trafiło do lewicowego stowarzyszenia "Dla Przyszłości”. Pieniędzy - według oskarżenia - zażądali posłowie Jerzy Szteliga i Aleksandra Jakubowska. Szteliga nie przyznaje się do winy i twierdzi, że była to dobrowolna darowizna. Zdaniem prokuratury chciał tych pieniędzy, by wykorzystać je na cele związane z działalnością stowarzyszenia - wyjaśnia NTO.
Dzięki wsparciu Aleksandry Jakubowskiej Stanisława Ch., gdy odeszła z Herosa, została dyrektorem opolskiego oddziału PZU. W ślad za nią do PZU przeszła polisa ubezpieczeniowa elektrowni. Zmienił się broker, którym została wrocławska kancelaria Jargo. Przez cztery lata miała inkasować 15 proc. prowizji od składki płaconej przez elektrownię - łącznie 6,4 mln zł. Właścicielom kancelarii zostawało jednak tylko 30 proc. tej sumy.
Połowa prowizji pozostawała do dyspozycji prezesa elektrowni Henryka Sz. i członka zarządu firmy Leszka W., którzy rozdzielali ją między stowarzyszenia i kluby piłkarskie. Część pieniędzy - według prokuratury - miała też trafić do kieszeni prezesa. Pozostałe 20 proc. trafiało do Aleksandry Jakubowskiej i jej męża oraz Stanisławy Ch. W ciągu dwóch lat mieli zainkasować blisko pół miliona zł. Z kancelarii Jargo łapówki wyprowadzano dzięki fikcyjnym umowom-zleceniom. Prokuratura uznała, że było to pranie brudnych pieniędzy.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rusza proces w sprawie korupcji w Elektrowni Opole