Posłowie we wtorek uchwalili nowe Prawo wodne. Rząd zapewnia, że przepisy nie spowodują wzrostu kosztów za pobór wody dla przeciętnego Kowalskiego; mogą one nawet spaść. Według opozycji to nieprawda i za wodę zapłacą więcej wszyscy: rolnicy, przemysł i mieszkańcy.
Posłowie wcześniej odrzucili wniosek Nowoczesnej o odrzucenie ustawy, a także poprawki, jakie proponowała opozycja. Dotyczyły one głównie obniżenia stawek za wodę. Uznanie izby zyskało za to kilka, autorstwa PiS. Jedna z nich zakłada, że od 31 grudnia 2020 r. pobór wody m.in. dla przemysłu będzie obowiązkowo opomiarowany. Liczniki zostaną założone na koszt nowej instytucji "Wód Polskich".
Podwyżki dla przeciętnego Kowalskiego?
Kwestia ewentualnych podwyżek cen wody dla mieszkańców stała się głównym punktem dyskusji posłów towarzyszącej głosowaniom ustawy. Ustawa bowiem w pełni będzie wdrażać unijną Ramową Dyrektywę Wodną (RDW), w tym jej kontrowersyjny artykuł 9 mówiący o zwrocie kosztów usług wodnych. Polska była już upomniana przez Komisję Europejską za niewdrożenie tych przepisów.
Premier Beata Szydło zapewniła, że po zmianie przepisów "ceny wody nie wzrosną". Dodała, że tak jak zadeklarowała na poprzednim posiedzeniu Sejmu, "po przeanalizowaniu tego projektu ustawy i po przeanalizowaniu go jeszcze pod tym kątem, żeby zabezpieczyć przed możliwością ewentualnie jakichś podwyżek niekontrolowanych cen wody, zostaną zgłoszone w Senacie odpowiednie poprawki".
Podwyżki dla przemysłu?
Posłowie opozycji PO, Nowoczesnej, PSL i Kukiz'15 przekonywali, że nowe prawo to de facto nowy podatek wodny, jaki zostanie nałożony na wszystkich, tzn. mieszkańców, przedsiębiorstwa, przemysł, energetykę czy rolnictwo. Według nich o przyszłych podwyżkach ma świadczyć fakt, że przychody nowej instytucji "Wód Polskich" sięgać będą kilku miliardów złotych rocznie.
Minister środowiska Jan Szyszko ripostował, że za czasów rządów koalicji PO-PSL woda zdrożała o 70 proc. Według informacji przedstawionej na profilu twitterowym ministerstwa, w 2008 roku średnia cena za wodę dla czteroosobowej rodziny wynosiła 860 zł, a w 2015 r. było to już 1460 zł.
Janusz Cichoń z PO mówił m.in., że nowe przepisy wprowadzą też wysoki "podatek denny" dla marin, czy stanic żeglarskich, który może sięgać nawet dziesięciokrotności podatku od nieruchomości. Jego zdaniem, koszty wynikające z tej daniny zostaną przerzucone np. na żeglarzy, co może wpłynąć na zmniejszenie ruchu w turystycznych regionach Polski.
"To nieprawda. Nie będzie opłat dla żeglarzy i turystów" - mówił wiceminister środowiska Mariusz Gajda. Wyjaśnił, że ostateczne opłaty z tego tytułu zostaną ustalone w rozporządzeniu.
Kancelaria premiera na twitterowym koncie podsumowała opłaty dla energetyki w nowym prawie. Przypomniane zostało, że energetyka do tej pory nie była objęta systemem opłat za wodę do celów chłodniczych w elektrowniach cieplnych i w wytwórczych elektrowniach wodnych. Komisja Europejska nakazała Polsce wprowadzenie tych opłat.
Jak zapewnia we wpisie Kancelaria premiera, zostały one w nowym Prawie wodnym ustalone na najniższym możliwym poziomie. Ich udział w sprzedaży energii elektrycznej nie przekroczy rocznie 1 zł na osobę.
#PrawoWodne pic.twitter.com/p1JRRKjP0W
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) 18 lipca 2017
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk przekonywał z kolei, że nowe przepisy proponują 6-krotnie niższe stawki opłat za wodę niż były do tej pory. Przypomniał, że w obecnej ustawie Prawo ochrony środowiska stawki opłat za wodę wynoszą: za pobór wód podziemnych 4 zł 23 gr za metr sześc., a w zaproponowanym projekcie Prawa wodnego 70 gr za metr sześc. Z kolei jak mówił, za wody powierzchniowe w starej ustawie Prawo ochrony środowiska opłata wynosi 2 zł 20 gr za metr sześc. "My proponujemy 35 gr za metr sześc." - podkreślił.
Zwrócił uwagę, że podane przez niego ceny to "stawki maksymalne zapisane w ustawie".
Powstanie regulator cen wody
Minister Kowalczyk przyznał, że nowe przepisy mogą być wykorzystywane przez samorządy do podnoszenia cen za wodę dla mieszkańców. Dlatego też - jak zadeklarował - w przyszłości powstanie regulator cen wody, który ma zatwierdzać taryfy.
Czytaj więcej: Rząd stworzy ustawowego regulatora cen wody
Zgodnie z nowym prawem, stawki za wodę dla przemysłu mają pozostać na takim samym poziomie jak w 2016 roku co najmniej do 2018 r., natomiast dla ludności do 2019 r. Jeżeli zajdzie konieczność podniesienia opłat to - jak tłumaczył resort środowiska - będą one rosły stopniowo, po wykonaniu analiz społeczno-ekonomicznych.
Rząd tłumaczy, że dodatkowe obciążenia wynikające z ustawy będą dotyczyć największych gospodarstw rolnych (ok. 3,1 tys.) oraz energetyki. Pobór wody do 5 tys. litrów na dobę ma być bezpłatny.
Nowe przepisy wprowadzą też opłatę "za utraconą wodę". Ministerstwo tłumaczy, że będzie ona dotyczyła dużych nieruchomości, których powierzchnia w 75 proc. jest trwale zabudowana, uszczelniona. Chodzi np. o parkingi. Jeśli jednak przy takich obiektach będą powstawać instalacje pozwalające na retencję wody, to stawka opłaty ma być nawet dziesięciokrotnie niższa.
Resort środowiska podkreśla, że musimy zacząć lepiej zarządzać zasobami wodnymi w naszym kraju. Polskie zasoby wodne należą do najniższych w Europie. Można je porównać do zasobów wodnych Egiptu.
Nowemu prawu przyświeca zasada "rzeka, wały w jednych rękach". W tym aspekcie również chodzi o dostosowanie polskiego prawa do prawa europejskiego i wprowadzenie zarządu nad wodami w układzie zlewniowym, a nie administracyjnym, jak to jest teraz. Ministerstwo zwraca uwagę na obecny problem rozproszenia kompetencji. Wielokrotnie zdarza się bowiem, że na granicy województw wałami przeciwpowodziowymi zarządzają inni marszałkowie, a sama rzeka jest np. w zarządzie rządowym. To powoduje m.in. brak koordynacji przy prowadzeniu inwestycji przeciwpowodziowych.
Dlatego też ustawa powołuje nową instytucję Państwowe Gospodarstwo Wodne "Wody Polskie", która w imieniu Skarbu Państwa będzie pełniła rolę gospodarza na wszystkich wodach publicznych. Pozwolić to ma m.in. na sprawniejsze zarządzanie zasobami wodnymi, a także możliwość planowania inwestycji wieloletnich, a nie w ujęciu budżetu jednorocznego.
3,5 mld euro dzięki nowemu prawu
Nowe przepisy mają pozwolić na uruchomienie 3,5 mld euro z funduszy europejskich m.in. na inwestycje przeciwpowodziowe.
Na ten aspekt zwrócił uwagę Szyszko, który zarzucił poprzednikom, że nie inwestowali oni w bezpieczeństwo przeciwpowodziowe. "Polska jest całkowicie nieprzygotowana do tego - zapóźnienia w zakresie infrastruktury przeciwpowodziowej są ogromne" - mówił.
Jako przykład podał zbiornik retencyjny Świnna Poręba, który miał być gotowy w 2011 r.
Czytaj także: Minister środowiska: zbiornik retencyjny Świnna Poręba jest zupełnie gotowy
Prawo rodzące się w bólach
Nowe Prawo wodne ma wejść w życie z początkiem 2018 r. Pierwotnie miało być gotowe w 2015 r.
Prace nad projektem nowych przepisów rozpoczęła poprzednia koalicja PO-PSL w latach 2011-2012. Projekt trafił do konsultacji społecznych w grudniu 2014 r., ale ostatecznie nie został przyjęty przez rząd. Zgodnie ze składanymi wówczas zapowiedziami, Rada Ministrów miała go rozparzyć w połowie 2015 r.
Projekt PO-PSL, podobnie jak obecny, miał wprowadzać zlewniowy model zarządzania rzekami w Polsce. W zależności od rangi rzeki zarządzać mieli nimi marszałkowie województw bądź zarządy dorzecza Odry i Wisły. Ówczesny projekt miał też wprowadzić kontrowersyjne przepisy dotyczące opłat, lecz sposób ich naliczania miał być określony nie w samej ustawie, a w rozporządzeniu do niej.
Po zmianie władzy nad nowym projektem zaczął pracować rząd PiS. W październiku ub.r. rząd przyjął projekt z zastrzeżeniem, że musi on jednak zostać dopracowany. Ostatecznie resort środowiska uzupełnił projekt i przesłał go do Sejmu pod koniec kwietnia br.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Sejm uchwalił nowe Prawo wodne. Czy przemysł zapłaci więcej?