Spółki obrotu energią elektryczną popierają rozwój energetyki rozproszonej, co widać w ich ofertach, ale stoją przed dylematem, skąd brać pieniądze na pokrywanie strat generowanych w systemie opustowym. W sumie korzystają na nim chyba tylko producenci i sprzedawcy mikroinstalacji OZE - mówi Marek Kulesa, dyrektor Biura Towarzystwa Obrotu Energią.
W czerwcu ub.r., podczas prac nad nowelizacją ustawy o OZE, Towarzystwo Obrotu Energią, wykazywało, że włączenie spółek obrotu w rozliczenia kosztów dystrybucji między prosumentami i operatorami systemów dystrybucyjnych (OSD) stwarza wysokie ryzyko, że spółki te mogą nie odzyskać części kosztów ponoszonych za prosumenta na rzecz OSD. Czy ten scenariusz się sprawdził?
- Niestety, scenariusz, przed którym ostrzegaliśmy, sprawdza się. Z naszych szacunków wynika, że średnia strata dla sprzedawcy zobowiązanego, w związku z rozliczaniem kosztów dystrybucji pomiędzy prosumentami i operatorami systemów dystrybucyjnych, na podstawie obowiązującego prawa, przy obecnej liczbie prosumentów wynosi rocznie około 430 zł w przeliczeniu na tzw. punkt poboru energii.
Natomiast w przeliczeniu tej wartości na megawatogodziny energii wprowadzonej do sieci przez prosumenta średnia strata sprzedawcy zobowiązanego wynosi około 150 zł/MWh. To są znaczne straty, a zwłaszcza jeśli przyjąć, że liczba prosumentów będzie rosła, co zakładamy popierając jako TOE ten kierunek zmian.
Szacujemy, że w 2017 roku wszyscy sprzedawcy zobowiązani stracą około 7 mln zł na rozliczaniu z prosumentami. Nie jest więc prawdą, że spółki obrotu zarabiają na tzw. opustowym modelu rozliczeń prosumentów, bo to właśnie on generuje wskazane straty sprzedawców zobowiązanych.
W dalszej części wywiadu?
- Jak działa mechanizm generujący straty po stronie sprzedawców?
- Czy sprzedawcy odbijają je sobie przy sprzedaży energii np. dla przemysłu?
- Jak rozwiązać problem? Czy pokrywać straty z opłaty OZE?
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Sprzedawcy energii tracą na rozliczaniu prosumentów, i to bez wyjątku