Godzinny strajk ostrzegawczy przeprowadzili w czwartek 3 kwietnia w Bułgarii pracownicy firmy energetycznej dostarczającej prąd do stolicy - półtoramilionowej Sofii i zachodniej części kraju.
Strajkowała rozdzielnia elektryczna "Bułgaria - Zachód" - poinformowało radio publiczne. Do protestu przystąpiono, gdy związki zawodowe nie porozumiały się z właścicielem co do nowej umowy zbiorowej (poprzednia wygasła z końcem 2007 r.) oraz przyszłych redukcji zatrudnienia. CEZ zapowiedziała zwolnienie ok. 30 proc. personelu (400 osób). Związki domagają się rezygnacji z tych planów i 25-procentowej podwyżki płac.
Lider związkowy z CEZ Danko Rojdew wyjaśnił, że pracownicy prowadzili tzw. strajk japoński, co polega na wykonywaniu pracy przy ścisłym przestrzeganiu wszelkich zasad bhp, co prowadzi do opóźnień w usuwaniu awarii.
Związkowcy zapowiedzieli, że jeżeli po czwartkowym strajku nie dojdzie do porozumienia, od poniedziałku pracownicy przystąpią do bezterminowego strajku, który zagraża poważnymi zakłóceniami w dostawach energii.
- W poniedziałek w pierwszej kolejności prąd zostanie wyłączony w centrali CEZ - ostrzegł Rojdew. Według niego kierownictwo spółki odmawia dialogu z pracownikami.
Państwowa agencja, regulująca ceny i jakość usług energetycznych, uprzedziła, że za zakłócenia w dostawach prądu firmie grozi grzywna do 1 mln lewów (500 tys. euro), a organizatorom strajku - do 60 tys. lewów (30 tys. euro).
Strajk w CEZ jest możliwy, gdyż na początku 2007 r. parlament zniósł obowiązujący od początku lat 90. zakaz strajków w energetyce, a także na kolei i w szpitalach.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Strajk ostrzegawczy energetyków w Sofii