Unia ma kolejny problem ze swoją polityką energetyczną. Nadal nie wiadomo, jak osiągnie większe wykorzystanie odnawialnych źródeł energii.
Dziś nie ma śladu po entuzjazmie, a Komisja ma trudności z przygotowaniem dyrektywy, która wprowadzi w życie wiosenne postanowienia. Dlaczego? 20-procentowy udział energii odnawialnej do 2020 r. to cel ogólny, dla całej Unii. Jedne państwa mają mieć większy limit, inne - niższy. Ważne, by średnia wyniosła 20 proc. Tyle tylko, że nie wiadomomo, jak do tego dojść - napisała "Gazeta".
- To bardzo trudne wyzwanie podzielić te 20 proc. pomiędzy 27 państw członkowskich. Nie wszystkie państwa przesłały swoje propozycje - mówi "Gazecie" Ferran Tarradellas Espuny, rzecznik unijnego komisarza ds. energii Andrisa Piebalgsa.
Polska jest jednym z wielu państw, które komplikują rachunki Komisji. Jak przekonuje Ministerstwo Gospodarki, możliwości zwiększenia udziału energii odnawialnej w ogólnym bilansie energetycznym są ograniczone. Pierwsze szacunki wskazują, że udział źródeł odnawialnych w 2020 r. osiągnie w Polsce najwyżej 9 proc.
Najlepiej jest w biopaliwach - dojście do 10-procentowego udziału jest całkiem realne. Ale już w sektorze elektroenergetycznym i w ciepłownictwie rządowe plany są skromniejsze. W ciągu najbliższych kilku lat zdaniem rządu uda się osiągnąć tylko 7,5-procentowy udział "zielonych" źródeł w łącznej produkcji energii elektrycznej - napisała "Gazeta".
- My chcemy jak największego udziału energii odnawialnej. Ale tej gałęzi energetyki nie możemy rozwijać na siłę. Nie możemy nadmiernie eksploatować naszych zasobów leśnych, umieszczać farm wiatrowych z naruszeniem norm ochrony środowiska ani naruszać bioróżnorodności poprzez nadmierne rozwijanie upraw roślin energetycznych - tłumaczy "Gazecie" Zbigniew Kamieński, zastępca dyrektora departamentu energetyki w Ministerstwie Gospodarki. - Wiele państw prawdopodobnie nie będzie w stanie spełnić unijnego wymogu - ostrzega.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: UE: energetyczne zamki na piasku