Za tydzień odbędzie się szczyt europejski, na którym będzie mowa o unii energetycznej. Unia Europejska co roku importuje ponad połowę swojej energii, za kwotę przekraczającą 400 miliardów euro.
- Jeżeli chcemy konkurować z takimi ośrodkami gospodarczymi jak USA czy Chiny, musimy dysponować tanią energią. Unia mówi o reindustrializacji, czyli zwiększeniu roli przemysłu w europejskiej gospodarce. Tego się nie da zrobić bez taniej energii, bo są branże przemysłowe, gdzie koszty energii są porównywalne do kosztów pracy. Jeżeli działamy każdy z osobna, to koszty jednostkowe są bardzo wysokie. Problem polega na tym, że różne społeczeństwa europejskie mają różną hierarchię wartości. Na przykład Skandynawowie, którzy mają dużo czystej energii, czy Francuzi, którzy mają dużo energii z atomu, nie mogą zrozumieć krajów, które chcą bazować na węglu brunatnym czy kamiennym. My z kolei uważamy, że to jest nasz warunek bezpieczeństwa - mówi Jeremi Mordasewicz.
Jak dodaje Marcin Piątkowski z Banku Światowego, w relacjach handlowych Unia - Rosja to Unia powinna mieć silniejszą pozycję.
- Czas gra na naszą korzyść. Uzyskujemy dostęp do nowych źródeł energii, choćby z gazu łupkowego. Mam nadzieję, że dużo uda nam się go w Polsce znaleźć. Jak otworzymy terminal LNG w Świnoujściu, będziemy niezależni od gazu z Rosji, więc to Moskwa jest w defensywie. Europa powinna się do tego dostosować i być bardziej ofensywna i stawiać warunki. Nie ma powodu, dla którego Niemcy powinny płacić mniej za rosyjski gaz niż Polska. Europa powinna kupować gaz razem i budować infrastrukturę, która nam pomaga dzielić się tym surowcem, kiedy tylko trzeba, po jednolitej cenie - mówi Marcin Piątkowski.
Krzysztof Sobczak z Wydawnictwa Wolters Kluwer przypomina, że niedawno mieliśmy taką sytuację, która pokazywała mogące się pojawić korzyści ze wspólnej polityki zakupowej surowców energetycznych.
- Gazprom dostarczał Polsce mniej gazu niż powinien, więc zaczęliśmy kupować ten surowiec od Niemców wyraźnie taniej. Oczywiście Gazprom szybko się zorientował i zaczął dostarczać tyle gazu, ile się należy, więc już nie możemy kupować taniej. Gdyby była unia energetyczna i gdyby były wspólne zakupy gazu i wspólna polityka, to może Niemcy nie odczuliby za bardzo tego efektu, ale takie kraje jak Polska, Czechy, Węgry, Rumunia już tak - mówi Krzysztof Sobczak.
Niektóre zapisy unii energetycznej uległy jednak rozmyciu. W projekcie Komisji Europejskiej nie znalazł się pomysł obowiązkowych wspólnych zakupów gazu, co swego czasu proponował nasz ówczesny premier Donald Tusk. Wspólne zakupy wprawdzie zapisano, ale jako dobrowolne działanie, w sytuacjach kryzysowych, lub gdy kraje są zależne tylko od jednego dostawcy.
- Ta propozycja KE wcale nie zabrania, a nawet zachęca kraje, żeby same łączyły się w grupy zakupowe. Teraz to będzie zadaniem polskiej dyplomacji, żeby wiele krajów w Europie zgodziło się na wspólne zakupy - mówi Marcin Piątkowski.
Kraje zachodnie ostrożnie też podchodzą do propozycji przeglądania przez Brukselę umów gazowych poszczególnych krajów. To pozwoli Komisji Europejskiej na wykrycie ewentualnych pułapek, czy niedozwolonych klauzul i wzmocni siłę przetargową wobec Rosji.
- Rosja uzależniała nas tym, że musieliśmy kupić gaz, zapłacić za to, co bierzemy, a dalej nie mogliśmy go odsprzedawać. Teraz będzie można pomiędzy poszczególnymi krajami odsprzedawać gaz, rozwiniemy sieć przesyłową. Wydaje się, że do wspólnych zakupów gazu nie dojdzie, a mimo tego będziemy mogli stworzyć transparenty, wspólny rynek energetyczny - mówi Jeremi Mordasewicz.
O unii energetycznej w środę debatowano w Parlamencie Europejskim, a za tydzień mowa będzie o niej w Brukseli.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: UE wydaje ponad 400 mld euro rocznie na import energii. Czy można to zmienić?