Szum informacyjny po spotkaniu 22 października, uniemożliwił jakąkolwiek merytoryczną dyskusję. Jak zawsze słowo przeciwko słowu - w zależności od interpretacji był to wielki sukces lub wielka porażka. Po kilku dniach pojawiają się odpowiednie dokumenty, można je spokojnie przeczytać, aczkolwiek po przeczytaniu nie można być już takim spokojnym - pisze Konrad Świrski, prezes Transition Technologies.
Co można wyczytać z oficjalnej wersji dokumentu i jakie są tego konsekwencje?
1. Ograniczenia emisji CO2
Cel emisyjny ograniczenia CO2 na 2030 w ogólnym dokumencie określono jako minus 40% w stosunku do roku 1990. W rzeczywistości należy od razu czytać dalej, że cel jest rozłożony na sektory gospodarki objęte systemem handlu emisjami (ETS) i poza tym systemem i to w odniesieniu do roku 2005 (literalnie zapis „wyznaczony cel zostanie zrealizowany wspólnie przez UE w sposób najbardziej racjonalny pod względem kosztów, przy redukcji emisji do 2030 r. przez sektory objęte unijnym systemem handlu uprawnieniami do emisji (ETS) i nieobjęte tym systemem wynoszącej, odpowiednio, 43% i 30% w stosunku do roku 2005”). Energetyka polska wpada oczywiście pod ten najgorszy wskaźnik - 43% i to na dodatek w stosunku do bazowego roku 2005 - co praktycznie oznacza podwojenie (i jeszcze trochę plus) naszego celu redukcyjnego w stosunku do roku 2020. Tu też jest ostre postawienie sprawy przez zapisanie (w pkt 2.3) dynamiki zmniejszania rocznych pułapów emisji po 2021 (będzie 2,2% rocznie). To bardzo silny zapis, bo zdecydowanie pokazuje długoterminową strategię i w stosunku do wielu innych punktów jest określony jasnym wskaźnikiem (a nie jak wiele innych tzw. pobożnymi życzeniami i ogólnymi wyrazami o solidarności). Zrealizowanie tego celu wydaje się raczej niemożliwe bez dodatkowej rewizji planowanego miksu energetycznego do roku 2030. Zakłada on jeszcze większe cele redukcyjne i w takim przypadku prawie na pewno wprowadza do eksploatacji energetykę jądrową (i to w pełnym wymiarze tzn. do 6000 MW do 2030 najlepiej) i maksymalne, na jakie Polskę stać, inwestycje w sektor energetyki odnawialnej. Tu formalnie nie ma celu wyznaczonego na poziomie krajowym po 2020 i do roku 2030, ale limit ograniczeń CO2 i tak wymusza kolejne inwestycje odnawialne. Być może także układ cen pozwoleń emisyjnych połączony ze światową strukturą cen paliw może sprawić, że konkurencyjna stanie się energetyka gazowa.
Uzyskanie darmowych pozwoleń i możliwość złagodzenia dolegliwości dla Polski. Zapisany i mocno promowany w pierwszych informacjach, zestaw "pomocowy" w postaci puli darmowych pozwoleń emisyjnych CO2 jest w pkt 2.4 i 2.5. O tych punktach pozytywnie można powiedzieć że są, natomiast literalne czytanie zapisów już raczej nastrajają negatywnie. Po pierwsze komu darmowe pozwolenia będą się należeć ? Kryterium postawione na poziomie 60% PKB i to wg wskaźnika 2013 wyrażonego w Euro. Sięgam do danych w Internecie i tam wygląda na to, że jesteśmy na poziomie 65-68% (wiec właściwie nie podlegamy), chyba że jest jakaś inna metodyka liczenia lub wewnętrznymi ustaleniami przy stolikach, Polska do pkt 2.4 -5 się zakwalifikuje. Jeśli tego warunku nie spełnimy - to sytuacja w naszym wypadku jest krytyczna.
Zakładając, że jednak mamy poniżej 60% PKB - możemy liczyć na 40 % darmowych emisji. Abstrahuje od tego, w jaki sposób może zostać nam to przyznane i na jakich warunkach - odsyłam np. do reguł derogacji - darmowych emisji, które otrzymaliśmy w obecnym okresie do 2020 , gdzie na dziś pewnie byłoby ok 70% ale w okolicach 2019 już prawie 0%. Czy będzie to opłacalne i w jaki sposób wpłynie na koszty energii zależne jest od ścieżki cenowej certyfikatów w horyzoncie 2020-2030 (nieprzewidywalne). Robiąc symulację z dzisiejszymi cenami (6-7 Euro za tonę) wydaje się, że koszty pakietów klimatycznych są bezproblemowe. Zwiększając cenę w kolejnych latach stajemy przed zadaniem gimnazjalisty - czy lepiej byłoby płacić za wszystko 7 Euro za tonę, czy też dostać 40 % darmowo, a za resztę płacić... no właśnie 15 czy 30 euro, a może nawet 45 lub 60? Wszystko oczywiście zależy także od globalnego zapotrzebowania na energię, jeśli pułapy nie będą się zwiększać tylko się zmniejszają. Jeśli będziemy konsumowali znacząco więcej energii - to już podwójny problem - pułapy zostają, produkcja - a więc emisja rośnie. Realistycznie należy spodziewać się cen na poziomie minimum 15 euro za tonę (to raczej optymistyczny scenariusz po 2020) i wobec tego odpowiednich obciążeń, na razie do 2020 mało bolesnych, a potem rosnących raczej nie liniowo, ale tak jak funkcja kwadratowa. Stąd prosty efekt dla energetyki węglowej, mamy w obecnym momencie ostatni okres budowy naszych nowych bloków (wszystkie nowe projekty inwestycyjne właściwie nie mogą być przyjęte do realizacji przy tak dużym ryzyku związanym z kosztami emisji CO2 w przyszłości) , w dekadzie po 2020, źródła węglowe będą stopniowo tracić konkurencyjność w związku ze wzrastającymi obciążeniami (tu też ważnym elementem jest cena węgla, która na razie spada, więc teoretycznie pomaga opłacalności).
Może więc dostaniemy dodatkowe środki na inwestycje (pkt 2.6 i 2.7). Pierwszy dotyczy dofinansowania projektów na wychwyt i składowanie dwutlenku węgla, do których jestem sceptycznie nastawiony technicznie, bo pomimo pobożnych życzeń, w tych technologiach (przynajmniej dla elektrowni węglowych) nie da się zaprzeczyć pewnym prawom fizycznym i nagle zrobić coś efektywnego i dobrze działającego bez sfaulowania prawa zachowania energii. Może wiec paragraf 2.7 gdzie (znowu tylko dla krajów poniżej 60 % PKB na mieszkańca) jest taki zagwarantowany wabik w postaci dofinansowania ze specjalnego funduszu. Znowu literalnie czytanie nie nastraja optymistycznie. Po pierwsze podane symulacje mówią wartości 7,5 mld PLN dla Polski - to naprawdę mało istotne pieniądze w globalnych inwestycjach energetycznych (to tak więcej niż koszt jednego bloku energetyczny w Kozienicach a mniej niż dwa bloki w Opolu). Tak naprawdę to jeszcze gorzej - nie ma mowy o gwarantowaniu pieniędzy dla danego kraju i danej inwestycji. Jest natomiast zapis, że "wpływy z rezerwy będą wykorzystywane do zwiększenia efektywności energetycznej i do modernizacji systemów energetycznych tych państw członkowskich, tak by ich obywatele mogli korzystać z czystszej i bezpiecznej energii po przystępnej cenie". Tłumacząc na normalny język można zrozumieć, że będą dofinansowane inwestycje w energetykę odnawialną i to jeszcze chyba niekoniecznie jako dofinansowanie, a raczej jako... kredyt - bo czytając jeszcze dalej widać, że to będzie raczej fundusz zarządzany przez EBI (Europejski Bank Inwestycyjny), a jak znamy banki to one raczej nie dają pieniędzy za darmo tylko w kredycie i z odsetkami.
Tak naprawdę możemy więc finalnie liczyć (na pewno) na pkt 2.8 "w celu zapewnienia solidarności, wzrostu i połączeń międzysystemowych 10% uprawnień EU ETS, które państwa członkowskie mają zbyć na aukcji, zostanie rozdzielonych między te państwa, których PKB na mieszkańca nie przekroczył 90% średniej UE (w roku 2013)" - znowu tłumacząc na ludzkie - pewna część puli zostanie przekazana m.in. dla nas, ale za to należy inwestować w połączenia międzysystemowe dla globalnego rynku energii w Europie (po co ten rynek w dalszej części).
Dla równowagi żeby było się z czegoś cieszyć - nie widzę w zapisach proponowanego wcześniej funduszu stabilizacyjnego - który miał wyciągać pozwolenia CO2 z rynku, aby trzymać ich cenę. Powinniśmy wiec liczyć na korzystny zbieg okoliczności, że tak naprawdę zapotrzebowanie na energię w Europie będzie ciągle maleć ponad prognozę - aczkolwiek to będzie jednocześnie znaczyć, że wyprowadzimy już cały przemysł z UE do Indii i Chin.
2. Rola energetyki odnawialnej
Postanowienia ostatnie są dokładnie zgodne z planowanymi i wprowadzają 27-procentowy cel (co najmniej bo można nawet więcej w przyszłości). Cel jest określany na poziomie całej Unii Europejskiej bez poszczególnych celów krajowych (nie ma obligatoryjnego poziomu produkcji w danym kraju). Są za to znowu zapisy mocno niebezpieczne jak np. "Aby zrealizować ten cel, państwa członkowskie będą wnosić stosowne wkłady w związku z koniecznością wspólnego osiągnięcia unijnego celu, ale nie będą pozbawione możliwości ustalenia własnych ambitniejszych celów krajowych i ich propagowania, zgodnie z wytycznymi dotyczącymi pomocy państwa, a także przy uwzględnieniu ich stopnia zintegrowania w ramach wewnętrznego rynku energii" - co nawet bez zbytniej podejrzliwości można zinterpretować jako działanie w kierunku produkcji maksymalnej ilości energii odnawialnej przez kraje , które mogą to robić, po czym wpuszczenie tej energii na wewnętrzny rynek energii i być może za chwilę zmuszenie wszystkich do obowiązkowych zakupów (np. na poziomie tych 27 a może nawet ambitniejszych 30%). Warto bowiem doczytać kolejne zdanie "Integracja rosnących poziomów energii ze źródeł odnawialnych o nieprzewidywalnej charakterystyce produkcji wymaga wewnętrznego rynku energii, który jest w większym stopniu wzajemnie połączony, oraz odpowiednich rezerw, które powinny być koordynowane w razie potrzeby na szczeblu regionalnym" - a wiec literalnie - energię odnawialną będziemy sprzedawać na wspólnym, wewnętrznym rynku europejskim , a koordynować (czyli ile i jak sprzedawać) decydować odgórnie.
3. Efektywność energetyczna
Znowu zgodnie z przewidywaniami postawiono cel na 27% na poziomie całej Unii. Zapisy moim zdaniem nie są jasne, bo co dokładnie rozumiemy za poprawę efektywności, w odniesieniu do jakich wartości itp., natomiast w jasny sposób otwarty jest kolejny front dodatkowych obciążeń wybranych kawałków przemysłu i wybranych kawałków energetyki np. przez coś takiego "Zostanie on osiągnięty w sposób racjonalny kosztowo i będzie w pełni respektować skuteczność systemu ETS w przyczynianiu się do realizacji ogólnych celów dotyczących klimatu". Konia z rzędem temu kto zrozumie o co tu chodzi, znowu można obawiać się np. kolejnych ingerencji w ETS (a wiec podnoszenia cen uprawnień do emisji CO2) tym razem z flanki efektywności.
4. Wspólny rynek energii
"Rada Europejska zwróciła uwagę na to, że w pełni funkcjonujący i połączony wewnętrzny rynek energii ma podstawowe znaczenie" - zdanie mówi samo za siebie. W całej układance ten wewnętrzny rynek ma właśnie kluczowe znaczenie, bo miedzy innymi umożliwia swobodny przepływ nadwyżek produkcji energii odnawialnej. Dalej w tym paragrafie (4) znaleźć można nacisk na zwiększenie połączeń transgranicznych (pomiędzy krajami) i tu tez warto sobie przypomnieć ze przecież mają być na to pieniądze (były z paragrafu 2.8 dla tych krajów z PKB poniżej 90%) .
5. Bezpieczeństwo energetyczne
Ponad półtorej strony poświęcono zagadnieniu bezpieczeństwa energetycznego, które jak wiadomo jest nie tyle ważne co właściwie krytyczne. Niestety w stosunku do innych paragrafów i postanowień, tu raczej pisano w sposób który zalecał kiedyś Napoleon o konstytucji (piszcie długo i niejasno). Jeśli chodzi o konkrety można zacytować jedynie "Rada Europejska powróci do kwestii bezpieczeństwa energetycznego w 2015 r., by ocenić poczynione postępy".
Czytamy wiec dokumenty po spotkaniach, ustaleniach i konkluzjach mając jednakże nadzieje, że będzie dobra pogoda i może da się przejść na spacer dla zachowania zdrowia... ze spokojem czekając na kolejny szczyt klimatyczny w Paryżu (2015, kraj gdzie dominująca jest energetyka jądrowa bez emisji CO2) i wierząc w jeden z paragrafów "wszystkie państwa członkowskie będą uczestniczyć w tych staraniach, dbając o równowagę między względami sprawiedliwości i solidarności".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Unijny szczyt i nowe cele klimatyczne - warto przeczytać końcowe dokumenty