Projekt ustawy krajobrazowej, opracowany przez Kancelarię Prezydenta RP, musi być poprawiony. W proponowanym kształcie - jak obliczyli eksperci Instytutu Jagiellońskiego - pociągnie gigantyczne koszty w wysokości 37 miliardów zł i doprowadzi do ruiny finanse samorządów lokalnych.
- Ustawa krajobrazowa to przede wszystkim zbiór przepisów, które w pewnym sensie powielają dotychczas istniejące prawo w zakresie procesu inwestycyjnego - wyjaśnia Włodzimierz Ehrenhalt, architekt, członek Stowarzyszenia Energetyki Odnawialnej. - Nie można kwestionować intencji tej ustawy, ponieważ wyszła z szacownego grona Prezydenta. Zresztą jakieś uporządkowanie naszego krajobrazu powinno być. Dzisiaj ta ustawa byłaby częściowo w sprzeczności z obowiązującymi już przepisami, podnosiłaby szczebel ingerencji, jeśli chodzi o urzędy wojewódzkie i odbierałaby część uprawnień gminom, co musiałoby doprowadzić do pewnych konfliktów pomiędzy społecznością lokalną a administracją.
Koszty wprowadzenia tej ustawy to 37 mld zł. Skąd taka suma?
- Koszty ustawy, które nie zostały pokazane w opisie regulacji, wynikają z tego, że ta zmiana wprowadza równoległe struktury, które powielają istniejące już regulacje - informuje Marcin Roszkowski z Instytutu Jagiellońskiego. - Tzw. UZOK-i, czyli urbanistyczne zasady ochrony krajobrazu, pokrywają się z miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego. - Wzięliśmy, z publicznie dostępnych danych, rozstrzygnięcia przetargów i wyliczyliśmy na tej podstawie ile kosztuje plan zagospodarowania dla jednego hektara. Z naszych prognoz wynika, że ponownemu zagospodarowaniu podlegało by przynajmniej 30% kraju, czyli prawie 9,5 mln hektarów, przy średnich kosztach dają miliardy zł.
Brakuje szczegółów
Według Włodzimierza Ehrenhalta, ustawę należałoby bardziej sprecyzować, określić co to jest dominanta krajobrazowa. Trzeba by te dominanty jakoś podzielić, bo dominanta krajobrazowa w Tatrach czy Pieninach jest zupełnie inna niż na terenach płaskich czy na wybrzeżu. Należałoby się zastanowić co z dotychczas istniejącymi planami, co z takimi dominantami jak sieci energetyczne, farmy wiatrowe, maszty telefonii komórkowej - gdzie one mają stać. Być może powinno się to pojawić w przepisach wykonawczych. Zagrożenie dla procesu inwestycyjnego jest w naszym kraju bardzo duże, Bank Światowy ocenia, że największe w Europie.
Już dziś dotychczasowe przepisy regulują to wszystko, więc należałoby się zastanowić, jakie - po wejściu tej ustawy - uprawnienia pozostawić w gminie. Nie można przecież zabierać samorządności, która jest tak cenna. Miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego to jest kwintesencja samorządności, a zabierane są teraz do urzędów wojewódzkich. Nie wiadomo czy to dobry pomysł.
Kto płaci za plany?
- To będzie zagrożenie dla budżetów gmin - dodaje Marcin Roszkowski. - Teoretycznie płacą za miejscowe plany gminy, ale praktyka jest taka, że gminy rozliczają się z inwestorami. Podniesienie UZOK-ów na poziom województwa spowoduje, że opracowanie tych koncepcji czy audytów środowiskowych też spowoduje koszty, które ktoś musi ponieść. Pomysł w założeniach bardzo słuszny, ale w wykonaniu spowoduje problemy inwestycji w sieci elektroenergetyczne, w telekomy i w OZE, które głównie pochodzi z energii wiatrowej w Polsce.
Zdaniem krytyków projektu, najmniej zaszkodzi on rozlicznym reklamom, ciągle gęsto umieszczanym przy polskich drogach.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Ustawa krajobrazowa zrujnuje finansowo samorządy