Nie ma na razie szans, żeby klienci, którzy zmienią dostawcę prądu, mogli rozliczać się jedną fakturą. Nie pozwalają na to zakłady energetyczne, które bronią swej pozycji lokalnych monopolistów
Liberalizacja rynku ledwo ruszyła, a już zaczęły się trudności. Dziś klienci otrzymują od dostawcy prądu jedną fakturę i - teoretycznie - nie ma przeszkód, żeby tak było po zmianie dostawcy. Zależy to wyłącznie od umów, które sprzedawcy energii zawierają z dystrybutorami. Okazuje się jednak, że wynegocjowanie zasady "jednej faktury" idzie jak po grudzie. Wygląda na to, że gdy zmienimy dostawcę, to jedną fakturę będziemy dostawać od niego, a drugą od dystrybutora prądu - czytamy w dzienniku.
Niektóre firmy w ogóle nie chcą nawet przystąpić do negocjacji. - Dystrybutorzy prądu w Białymstoku, Rzeszowie, okolicach Warszawy i Łodzi (Warszawa-Teren i Łódź- Teren) w ogóle nie chcą z nami rozmawiać, nie odpowiadają na próby nawiązania kontaktu - skarżył się na łamach "GW" Grzegorz Lot z Vattenfall Polska, która dostarcza pr…ąd 1,1 mln klientów.
To zupełnie uniemożliwi szwedzkiemu potentatowi podbieranie im klientów. - Rozważamy skargę do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów oraz Urzędu Regulacji Energetyki - dodał Lot. - Obowiązek podpisania umowy wynika z prawa energetycznego, jeżeli skarga do nas wpłynie, na pewno ją rozpatrzymy - powiedziano "Gazecie Wyborczej" w URE.
Zobacz także:
Wahlborg: potrzebny wzór umowy generalnej
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Wciąż bez jednej faktury na prąd