Prezes URE podejrzewa największego producenta prądu - Polską Grupę Energetyczną - o działanie na szkodę klientów. Powiadomił już UOKiK. Na celowniku UOKiK może znaleźć się także warszawski RWE STOEN.
PGE powstała z połączenia kilku elektrowni, w tym największej w Polsce spółki BOT, Polskich Sieci Elektroenergetycznych oraz zakładów energetycznych z Polski Wschodniej. Te ostatnie sprzedają prąd bezpośrednio klientom, m.in. w Łódzkiem, na Lubelszczyźnie, Podlasiu, Kielecczyźnie, na Mazowszu (z wyjątkiem Warszawy) - przypomniała "Gazeta Wyborcza".
Spółki wchodzące w skład PGE nie próbują szukać dostawców prądu na własną rękę, lecz kupują go tylko w ramach grupy. Takie działanie nie zapewnia "ochrony interesów odbiorców przed nieuzasadnionym poziomem cen" oraz dowodzi braku "należytej staranności" - twierdzi prezes URE Mariusz Swora w piśmie do UOKiK. URE nie ma prawa prowadzić postępowania w sprawach zakłócenia konkurencji - to domena UOKiK.
Oficjalnie URE nie komentuje wniosku. - Zaczynamy odczuwać negatywne skutki konsolidacji firm energetycznych - tłumaczy "GW" anonimowo urzędnik URE. Rząd PiS połączył elektrownie i zakłady energetyczne w cztery wielkie grupy. Miało to m.in. ułatwić im inwestycje i umożliwić powstanie rynku energii.
- Jesteśmy zdziwieni wnioskiem URE - mówi rzeczniczka PGE Dominika Tuzinek. - Warunki sprzedaży dla spółek wchodzących w skład grupy i firm zewnętrznych były takie same. Nikt nie był dyskryminowany - zapewnia. Nieoficjalnie w PGE tłumaczą, że byłoby dziwne, gdyby spółki wchodzące w skład grupy kupowały prąd poza nią - napisała "Gazeta".
Konsolidacji broni jeden z jej architektów, były wiceminister skarbu w rządzie PiS Michał Krupiński. - To jest zawsze wybór "coś za coś". Ale wskaźniki koncentracji rynku były akceptowane przez Komisję Europejską i UOKiK - tłumaczy "Gazecie". - Działają przecież sprywatyzowane elektrownie i zakłady energetyczne. Owszem, bez konsolidacji pewnie mielibyśmy większą wojnę cenową pomiędzy firmami, ale wówczas nie byłyby one w stanie sfinansować inwestycji. A potrzeby są ogromne - na budowę nowych mocy potrzeba ok. 20 mld euro w ciągu kilkunastu lat. Teraz wzrosła wiarygodność firm, mogą pozyskać finansowanie na znacznie korzystniejszych warunkach niż przed konsolidacją.
Sprawa PGE to niejedyny wniosek URE do UOKiK. Już w połowie grudnia prezes Swora poprosił o sprawdzenie, czy warszawski RWE STOEN nie naruszył interesów konsumentów. Należąca do niemieckiego giganta firma jako jedyna nie podporządkowała się decyzji Swory i nie wystąpiła o zatwierdzenie cennika dla gospodarstw domowych. Zawiadomiła nawet klientów o podwyżkach od 1 stycznia. Grozi jej za to kara od URE - do 15 proc. przychodów. UOKiK mógłby jednak nałożyć na spółkę osobną karę. W biurze prasowym urzędu powiedziano nam, że wniosek URE jest analizowany - napisała "GW".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Wojna URE z dostawcami prądu