- W czasie piątkowej wizyty premiera Jarosława Kaczyńskiego w Wilnie nie będzie podpisania umowy o budowie elektrowni atomowej w Ignalinie, ale Polska jest zainteresowana tym projektem - powiedział minister gospodarki Piotr Woźniak.
Jak powiedział Woźniak, Polska jest cały czas zainteresowana udziałem w konsorcjum czterech państw, które chcą odbudować moce w elektrowni atomowej w litewskiej Ignalinie.
Kraje bałtyckie zainicjowały ten projekt elektrowni nuklearnej, chcąc złagodzić zapotrzebowanie na energię elektryczną po planowanym na 2009 rok wygaszeniu elektrowni atomowej w Ignalinie (z reaktorem typu czarnobylskiego RBMK-1500), do czego litewski rząd zobowiązał się wchodząc do UE. Do projektu przyłączyła się Polska.
Nowa elektrownia o mocy 800-1600 megawatów ma kosztować 2,5-4 mld euro.
Pod koniec czerwca litewski parlament przyjął ustawę o elektrowni atomowej, która umożliwi budowę nowej siłowni na terenie likwidowanej Ignalińskiej Elektrowni Atomowej. Przewiduje ona, że Litwa w tym projekcie będzie miała co najmniej 34 proc. akcji. Pozostałe po równo przypadną Polsce, Łotwie i Estonii.
W połowie grudnia cztery kraje: Polska, Litwa, Łotwa i Estonia zawarły porozumienie o powołaniu konsorcjum czterech firm, które przystąpią do projektu odbudowania mocy ignalińskiej elektrowni. Wstępne porozumienie, które zawarły spółki energetyczne tych państw: Lietuvos Energija (Litwa), Latvaenergija (Łotwa), Eesti Energija (Estonia) i Polskie Sieci Elektroenergetyczne (Polska) przewidywało, że każda ze stron ma mieć po 25 proc. udziałów w tym projekcie.
Jak powiedział minister Woźniak, po decyzji parlamentu Litwy strona polska "nie umie jeszcze docenić i zrozumieć tego, co przyjął parlament litewski".
"To wymaga bardzo głębokiej analizy (...) Musimy wiedzieć, na czym ta propozycja polega. Każda inwestycja w elektrownie atomowe na świecie jest wyjątkowa i unikalna, nie ma dwóch takich samych projektów" - wyjaśnił.
Na pytanie, czy strona polska będzie się upierała przy równych udziałach dla wszystkich uczestników projektu, szef resortu gospodarki odparł, że chodzi raczej o "równe warunki z pozostałymi uczestnikami projektu".
"To nie oznacza wcale równego udziału; to jest cały katalog równego dostępu; jeśli się go dobrze określi, to potem można w granicach tego katalogu przesuwać swoją pozycję" - powiedział Woźniak.
Minister podkreślił wyjątkowość inwestycji w energetykę jądrową, np. kwestie zagospodarowywania odpadów rozszczepialnych, która - jak dodał - jest osobnym i bardzo specyficznym przemysłem.
"Pozycja w tym komponencie projektu jest nieuzgodniona i niewynegocjowana, a ta sprawa jest prawie tak samo ważna, jak sama inwestycja" - dodał Woźniak.
Elektrownia nie zacznie funkcjonować wcześniej niż w 2015 roku, dlatego istnieją poważne obawy dotyczące zaopatrzenia w elektryczność w krajach bałtyckich w ciągu sześciu lat po zamknięciu Ignaliny.
Wszystkie cztery kraje próbują ponadto zmniejszyć swoją zależność surowcową od Rosji.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Woźniak: jesteśmy zainteresowani Ignaliną, ale umowy w piątek nie będzie