Firmy energetyczne, które w przeszłości nie kupowały energii ze źródeł odnawialnych bezpośrednio od wytwórców, lecz korzystały z usług pośredników - działały zgodnie z prawem. Jak postanowił Sąd Najwyższy, jeśli nałożono na nie kary, to mogą starać się o ich zwrot.
Firma musiała to zrobić na podstawie rozporządzenia w sprawie obowiązku zakupu energii elektrycznej ze źródeł niekonwencjonalnych i odnawialnych oraz wytwarzanej w skojarzeniu z wytwarzaniem ciepła, a także ciepła ze źródeł niekonwencjonalnych i odnawialnych oraz zakresu tego obowiązku (DzU z 2000 r. nr 122, poz.1337).
W 2002 r. spółka kupiła bezpośrednio od wytwórców ok. 8 megawatogodzin (MWh), natomiast od firmy Polskie Sieci Elektroenergetyczne - dalszych 157 MWh. Chociaż przepisowy limit (wtedy było to 2,5 proc.) został osiągnięty, URE uznał, że doszło do złamania prawa, bo zdecydowana większość energii została zakupiona od pośrednika, a nie u bezpośrednich wytwórców - czytamy w "Rz".
Sądy obu instancji przyznały rację urzędnikom. Tłumaczyły, że poprzednie rozporządzenie (z 1999 r.) wprost wskazywało, że zieloną energię trzeba kupować bezpośrednio od jej wytwórców. Ponadto z wykładni celowościowej (zakładającej promowanie zielonej energii) wynika, że nie powinno się stwarzać możliwości wielokrotnego obracania tą samą ilością energii ze źródeł odnawialnych.
Sprawa w końcu trafiła do Sądu Najwyższego. Ten uznał, że przepisy do końca 2002 r. nie przewidywały obowiązku zakupu zielonej energii przez firmę energetyczną bezpośrednio u jej wytwórców. Nie nakładało też takiego obowiązku prawo energetyczne, które jedynie zawierało upoważnienie do wydania rozporządzenia w tej sprawie. Kara pieniężna została zatem nałożona niesłusznie - podała "Rzeczpospolita".