Nikt nie jest zadowolony z nowego podziału limitów emisji.Energetycy narzekają, że nowy plan podziału CO2 nie poprawia ich sytuacji. Przemysł płacze, że stracił zbyt wiele.
Przeczytaj: Jest projekt rozporządzenia w sprawie podziału CO2
- Nowy KPRU to zaledwie mały kroczek w dobrym kierunku. Taka kosmetyka to zbyt mało, bo podwyżki cen energii w związku z niedoborem pozwoleń na emisję i tak nie unikniemy. I będzie ona tylko trochę mniejsza, niż wymuszałby poprzedni projekt. Z naszych szacunków wynika, że koszty niedoboru wymuszą na nas podniesienie cen o 12-14 proc. Gdyby ministerstwo podtrzymało poprzedni projekt, musiałyby być o jedna czwartą większe - mówi Jan Kurp, prezes Południowego Koncenu Energetycznego (PKE), jednego z największych producentów w kraju.
Energetykom nie podoba się, że to, co resort środowiska dorzucił branży, w dużym stopniu uszczupliło rezerwę przewidzianą w KPRU dla nowych instalacji wchodzących do systemu w latach 2008-12.
- Pula uprawnień dla nowych instalacji ma teraz wynieść zaledwie 7 mln ton rocznie w pięcioletnim okresie rozliczeniowym. Do systemu już wchodzi nowy blok Pątnów II. Jeszcze w tym roku PKE odda do użytku inwestycję w Łagiszy, a w 2009 r. rozpocznie się eksploatacja Bełchatowa II. Obawiamy się, że rezerwa okaże się niewystarczająca, co oznacza, że także dla nowoczesnych świeżo zbudowanych bloków o obniżonej emisyjności trzeba będzie dokupować pozwolenia - dodaje Jan Kurp.
Naruszenie rezerwy, w której zasadność powątpiewali eksperci (bo MŚ nie wyjaśniło, na jakie instalacje jest przewidziana), nie podoba się też przemysłom konkurującym o CO2 z energetyką. Ale z całkiem innego powodu.
- To zła wiadomość, bo oznacza, że rezygnujemy z możliwości rozwoju na rzecz bieżącej konsumpcji uprawnień do emisji - uważa Andrzej Werkowski, prezes Forum CO2, zrzeszającego przemysłowych emitentów dwutlenku węgla (poza energetyką zawodową).
Branże zrzeszone w Forum, którym w nowym projekcie przyznano mniej uprawnień, lamentują nad swoim losem. Poprzednie KPRU chwaliły. Według najnowszego, ogłoszonego wczoraj przez MŚ, mają dostać o 12 mln ton CO2 mniej. Zdaniem Andrzeja Werkowskiego, nowy projekt jest zdecydowanie gorszy od grudniowego. To rewolucja, która odbije się czkawką całej gospodarce.
- Energetyka i tak przełoży koszt zakupu uprawnień na odbiorców - w tym przemysł. Podniesie ceny, a oni -chcąc, nie chcąc - zapłacą. My nie mamy takich możliwości, bo konkurujemy na rynku międzynarodowym. Więc dla nas ograniczenie limitu CO2 do wykorzystania to po prostu kaganiec ograniczający de facto wielkość produkcji. A to nowoczesny przemysł, nie energetyka, jest kołem zamachowym gospodarki - przekonuje Andrzej Werkowski.
W ocenie ekspertów z Boston Energy Partners (BEP), energetyka nadal jest największym poszkodowanym w podziale praw do emisji.
- Teraz jest nieco lepiej, ale wciąż źle. Dobrze nie będzie, bo kołderka jest po prostu za krótka - uważa Bartłomiej Bańkowski, szef departamentu analiz w BEP.
Ogranicza nas limit przyznany Polsce przez Brukselę -208,5 mln ton rocznie w latach 2008-12. Rząd sygnalizuje wprawdzie, że - oprócz postępowania przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości (które nie przyniesie rozstrzygnięcia wcześniej niż w 2009 r.) - prowadzi nieformalne zabiegi, w celu uzyskania od Komisji Europejskiej korekty planu. Mogłoby to przynieść prawo do emisji dodatkowych 20-30 mln ton CO2. Pytanie, czy do 28 lutego, kiedy do Brukseli powinny wpłynąć KPRU z wszystkich krajów członkowskich, mamy szansę jeszcze cokolwiek uzyskać?
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Z powodu CO2 za energię zapłacimy o 10-15 proc. drożej