Związkowcy z firm grupy energetycznej Tauron pikietowali w środę katowicką siedzibę jej zarządu. Domagali się m.in. podwyżki płac i protestowali przeciwko likwidacji miejsc pracy w grupie. Gmach obrzucono jajkami i pobrudzono farbą.
W przebiegającej przy akompaniamencie gwizdów, syren i huku petard pikiecie uczestniczyło ponad 2,5 tys. osób z różnych spółek holdingu. Wcześniej część z nich pikietowała siedzibę należącego do grupy Tauron Południowego Koncernu Węglowego w Jaworznie. Związki zapowiadają, że jeżeli pikiety nie wpłyną skutecznie na działania zarządu, podejmą kolejne kroki - do strajku włącznie.
"Dla zarządu są podwyżki, a dla ludzi puste miski"; "Zarząd Tauronu oddać w leasing, będzie taniej" - napisali na transparentach uczestnicy pikiety przed siedzibą Taurona. Związkowcy przytaczali dane, zgodnie z którymi prezes grupy zarabia ponad milion zł rocznie, podczas gdy załoga nie może doczekać się niewielkich podwyżek.
Przedstawiciele Taurona odpowiadają, że zarobki członków zarządu, które są w pełni jawne i publikowane w raportach rocznych, należy zestawiać z wynagrodzeniami szefów innych wielkich polskich spółek, notowanych w giełdowym indeksie WIG20. Przypominają przy tym, że rozmowy płacowe w spółkach grupy Tauron trwają - zarząd liczy, że zakończą się kompromisem.
Podczas środowego protestu związkowcy wskazywali, że załoga nie skorzystała na prywatyzacji grupy Tauron. "Gdy zapadała decyzja o prywatyzacji, mieliśmy nadzieję, że będzie ona służyć ludziom, a nie tylko zarządowi. Nie może być tak, że pracownicy grupy Tauron są dzieleni na równych i równiejszych. Nie zgadzamy się na działania zmierzające do maksymalizacji zysków za wszelką cenę i protestujemy przeciwko łamaniu porozumień zawartych z pracownikami" - mówił szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz.
"Następuje drastyczne zmniejszanie zatrudnienia, coraz mniej jest specjalistów, a coraz więcej obowiązków, co powoduje pogarszanie się warunków pracy i bezpieczeństwa pracowników. Jednocześnie wpływa na obniżenie bezpieczeństwa energetycznego odbiorców energii elektrycznej" - napisali związkowcy w ulotce, kolportowanej podczas pikiety.
Z taką oceną nie zgadza się dyrektor ds. komunikacji w Tauronie Paweł Gniadek. "Prowadzone procesy restrukturyzacji i ograniczenie zatrudnienia w efekcie realizacji programów dobrowolnych odejść nie wpływają na jakość obsługi klientów i bezpieczeństwo energetyczne" - ocenił.
Związkowcy nie zgadzają się także - jak napisali - "z polityką ślepego ograniczania kosztów i dzikiej restrukturyzacji w sytuacji, gdy zarządy wydają miliony złotych na sponsorowanie niemalże wszystkiego". Przedstawiciele zarządu Taurona przyznają, że w grupie - zgodnie z jej strategią - trwa restrukturyzacja, porządkująca i upraszczająca strukturę organizacyjną holdingu. Podkreślają przy tym, że w żadnej spółce grupy nie ma zwolnień grupowych.
"W największych podmiotach zarządy zaproponowały programy dobrowolnych odejść. Jak sama nazwa wskazuje, tylko chętni, po otrzymaniu odpowiednich odpraw, mogą z nich korzystać. Nie ma żadnego przymusu. Programy cieszą się sporym zainteresowaniem - od 2010 r. odeszło lub zadeklarowało taką chęć ponad 800 osób" - wyjaśnił Gniadek.
Jego zdaniem, powołanie w Tauronie 2,5 roku temu Rady Społecznej, skupiającej przedstawicieli związków z największych spółek grupy, świadczy o wadze, jaką zarząd holdingu przywiązuje do dialogu ze stroną społeczną. Jednak partnerami do rozmów ze związkowcami - np. w sprawach płacowych - są zarządy poszczególnych firm, a nie Taurona.
"Obecnie prowadzone są negocjacje płacowe w większości spółek zależnych. Takie rozmowy trwają od kilku tygodni, dziś są one na różnym poziomie zaawansowania; różne są też propozycje wzrostu wynagrodzeń złożone przez poszczególne zarządy. Wynika to z faktu odmiennej sytuacji i różnych wyników wypracowanych w 2010 r. przez poszczególne podmioty" - powiedział dyrektor, licząc na kompromis łączący postulaty załogi z interesem ekonomicznym spółek i grupy.
Przedstawiciele Taurona zaznaczają, że trwająca restrukturyzacja, polegająca np. na łączeniu spółek w obszarach dystrybucji, wytwarzania i ciepłownictwa, prowadzona jest z poszanowaniem przepisów i zawartych wcześniej ze związkami porozumień. Związkowcy mają jednak zastrzeżenia do przebiegu tych procesów.
"Narastające konflikty dotyczą nie tylko płac, ale również przekształceń i zmian organizacyjnych, których skutkiem jest m.in. likwidacja miejsc pracy" - ocenia wiceszefowa śląsko-dąbrowskiej Solidarności, a zarazem przewodnicząca związku w katowickim Przedsiębiorstwie Energetyki Cieplnej Justyna Latos.
W spółkach grupy Tauron trwają spory zbiorowe dotyczące płac; w części z nich związkowcy chcą 10-proc. podwyżek. Oceniają, że w wielu przypadkach dialog o podwyżkach jest pozorowany. Nie zgadzają się z tym przedstawiciele zarządu grupy.
Właściciel budynku, w którym urzęduje zarząd Taurona (jest nim spółka z jego grupy) oceni teraz uszkodzenia elewacji, spowodowane podczas manifestacji. Na razie nie podano, czy będzie domagać się od związkowców pokrycia szkód związanych z zabrudzeniem gmachu jajkami i farbą.
Tauron Polska Energia należy do największych firm w Polsce. Od ub.r. holding notowany jest na warszawskiej giełdzie. Grupa, wyspecjalizowana w wytwarzaniu, sprzedaży oraz dystrybucji prądu i ciepła, zatrudnia ok. 28 tys. osób. Częścią holdingu jest także producent węgla.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Związkowcy pikietowali przed siedzibą grupy Tauron