Minister ds. energii Paul Magnette wywołał w Belgii burzę propozycją, by odsunąć w czasie o 10 lat zamknięcie trzech najstarszych reaktorów atomowych w kraju, które miały być wygaszone do 2015 roku.
55 proc. produkowanej w Belgii energii elektrycznej pochodzi z elektrowni atomowych. Zdaniem ministra, wyłączenie trzech reaktorów oznaczałoby konieczność zwiększenia produkcji energii z paliw kopalnych, co stawiałoby po znakiem zapytania planowane redukcje emisji CO2, czego wymagają unijne zobowiązania do 2020 roku.
Przedłużenie funkcjonowania najstarszych reaktorów "pozwoliłoby zagwarantować bezpieczeństwo zaopatrzenia kraju w energię, uniknąć dodatkowej emisji CO2 oraz utrzymać ceny na poziomie do udźwignięcia przez gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa" - powiedział Magnette.
Oparł się on na otrzymanym w czwartek raporcie międzynarodowych ekspertów, którzy zarekomendowali przedłużenie życia działających w Belgii reaktorów.
W 10-milionowej Belgii działają dwie elektrownie atomowe, w sumie z siedmioma reaktorami: w Tihange na południu oraz w Doel na północy. Propozycja ministra dotyczy reaktorów Tihange 1 oraz Doel 1 i Doel 2 pochodzących z lat 1974-75. Pozostałe cztery reaktory są nowsze i zgodnie z obowiązującą ustawą, mają być wygaszone do 2025 r. Eksperci zalecają, by reaktory nowszej generacji działały jednak o 20 lat dłużej; by nie dolewać oliwy do ognia, minister Magnette nie poparł na razie tej rekomendacji.
Oficjalne stanowisko rządu ma być znane w ciągu kilku tygodni. Belgijskie media podają, że po cichu większość polityków popiera propozycje Magnette'a, zdając sobie sprawę z rachunku ekonomicznego: koszty przedłużenia życia reaktorów są o wiele niższe niż inwestycji w energię ze źródeł odnawialnych. Ministrowi mają jednak za złe, że zamiast przedyskutować sprawę w zaciszu rządowych gabinetów, ogłosił swoje zalecenia publicznie, nie bacząc na zdanie części opinii publicznej przeciwnej energii atomowej.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Belgia opóźni wyłączenie elektrowni atomowych?