XVI Europejski Kongres Gospodarczy

Transform today, change tomorrow. Transformacja dla przyszłości.

7-9 MAJA 2024 • MIĘDZYNARODOWE CENTRUM KONGRESOWE W KATOWICACH

  • 18 dni
  • 21 godz
  • 12 min
  • 31 sek

Emisje zanieczyszczeń, gazów cieplarnianych i jakość powietrza w polskich miastach

Inauguracja Szczytu Klimatycznego ONZ wywołała lawinę opinii i komentarzy dotyczących polskiego wkładu w światową emisję zanieczyszczeń powietrza (zwłaszcza gazów cieplarnianych), realizacji unijnej polityki klimatycznej oraz samej jakości powietrza w polskich miastach. By uporządkować związane z tym tematem fakty, sięgnęliśmy po opublikowany 30 listopada przez Główny Urząd Statystyczny raport „Ochrona środowiska 2018”.
  • W ciągu ostatnich kilkunastu lat Polska znacząco ograniczyła emisję większości zanieczyszczeń powietrza. Większości, ale nie wszystkich. Emisja CO2 wciąż utrzymuje się na zbliżonym poziomie.
  • Coraz większy udział w polskiej emisji CO2 ma transport drogowy. Od początku XX wieku jego udział w polskiej emisji CO2 uległ podwojeniu.
  • Statystyki nie pozostawiają wątpliwości, że Polska jest w czołówce państw Unii Europejskiej pod względem narażenia ludności miejskiej na powietrze zanieczyszczone pyłem PM10 i PM2,5.

Włodarze 23 polskich miast podpisali w środę (5 grudnia) Deklarację Katowicką, potwierdzając chęć współpracy na rzecz czystości powietrza i przeciwdziałania zmianom klimatu w ramach międzynarodowej platformy NAZCA. Sieć wspiera ośrodki miejskie w kreowaniu proekologicznych inicjatyw.

Kto odpowiada za emisję zanieczyszczeń? 

Od początku XXI wieku Polska ograniczyła emisję niemal wszystkich głównych zanieczyszczeń powietrza. Jak podaje GUS, od roku 2000 do roku 2016 emisja dwutlenku siarki w Polsce spadła o 59 proc., tlenku węgla o 23 proc., pyłów o 20 proc., amoniaku o 16 proc. i tlenków azotu o 14 proc. Jedynie w przypadku dwutlenku węgla odnotowano niewielki wzrost (z 316 828 000 ton do 321 182 00 ton).

Według GUS spadek emisji zanieczyszczeń do powietrza spowodowany był m.in. restrukturyzacją oraz modernizacją sektora energetycznego i przemysłowego, a także poprawą jakości spalanego węgla i wprowadzeniem standardów emisyjnych.

- Jednak znaczny wzrost liczby samochodów w ostatnich latach spowodował utrzymujące się na stałym poziomie emisje zanieczyszczeń komunikacyjnych (głównie tlenków azotu), pomimo stosowanych paliw wysokiej jakości – ostrzega GUS.

Kto jest głównym winowajcą, odpowiedzialnym za emisję zanieczyszczeń powietrza w Polsce? Na to pytanie nie ma jednej odpowiedzi. Wszystko zależy, o jakie konkretne substancje pytamy.

Jeśli chodzi o emisję pyłów, to „liderem” nie jest ani energetyka zawodowa, ani przemysłowa. Znacznie więcej – w sumie 134,5 tys. ton – zanieczyszczeń tego typu pochodziło w roku 2016 z lokalnych kotłowni, warsztatów rzemieślniczych czy rolnictwa.

Nieco mniej (123,9 tys. ton pyłów) to „zasługa” gospodarstw domowych. W przypadku tlenków azotu prym wiedzie do „źródeł mobilnych” - samochody wysłały do powietrza 307,1 tys. ton tego związku, tj. dwa razy więcej niż energetyka zawodowa. Ta ostatnia z kolei emituje natomiast najwięcej dwutlenku siarki (163,6 tys. ton), wyprzedzając energetykę przemysłową (142,4 tys. ton) i gospodarstwa domowe (134,4 tys. ton).

Polska drastycznie ograniczyła emisję gazów cieplarnianych. Daleko jej jednak do liderów

W kontekście dyskusji o stanie klimatu warto spojrzeć na dane obrazujące polski „wkład” w emisję gazów cieplarnianych (zalicza się do nich przede wszystkim dwutlenek węgla, metan, podtlenek azotu). Jak podaje w swym raporcie GUS, całkowita krajowa emisja gazów cieplarnianych w Polsce w 2016 r. wyniosła 396 mln ton ekwiwalentu dwutlenku węgla, co oznacza spadek ich emisji o 30 proc. w stosunku do roku bazowego (w przypadku Polski jest nim dla podstawowych gazów cieplarnianych rok 1988).

To znacznie więcej, aniżeli wynikałoby z przyjętych zobowiązań (Polska zobowiązała się do redukcji emisji gazów cieplarnianych w latach 2008-2012 o 6 proc. w stosunku do emisji w roku bazowym). Największy spadek odnotowano w latach 1988-1990, kiedy to – głównie za sprawą nagłych zmian dokonujących się w polskiej gospodarce – poziom emisji gazów cieplarnianych spadł z blisko 570 mln ton do nieco ponad 467 mln ton.

Osiągnięty wynik w redukcji gazów cieplarnianych plasuje Polskę mniej więcej w połowie unijnej stawki. Liderami w ograniczaniu emisji są kraje nadbałtyckie i Rumunia, które zeszły poniżej połowy emitowanych w roku 1990 gazów cieplarnianych. Lepszymi wynikami od nas mogą pochwalić się także Czesi, Niemcy, Słowacy, Szwedzi, Duńczycy, Finowie, Belgowie czy Włosi.

Z drugiej strony jednak warto zauważyć, że nie we wszystkich krajach redukcja emisji w ogóle nastąpiła. W kilku przypadkach dał się wręcz zauważyć wzrost emisji. Największy na Cyprze (aż o 52,9 proc. w stosunku do roku bazowego) oraz Islandii (o 45,1 proc.). Więcej gazów cieplarnianych emitują także Hiszpania, Portugalia, Irlandia i Austria (odpowiednio o: 16,4 proc.; 15,8 proc.; 13,4 proc.; 3,1 proc.).

W polskiej emisji CO2 coraz większy udział ma transport drogowy

Jeśli chodzi o Polskę, to aż 81 proc. krajowej emisji gazów cieplarnianych stanowi emisja dwutlenku węgla (w roku 2016 wyniosła ona 321 mln ton). Według GUS, podstawowym źródłem jego emisji są procesy spalania paliw (w 2016 r. z tego źródła pochodziło ok. 92 proc. emitowanego CO2), przy czym największy udział w tej emisji stanowiło energetyczne spalanie paliw (55 proc.), spalanie paliw w transporcie (18 proc.) oraz spalanie paliw w przemyśle wytwórczym i budowlanym (ok. 9 proc.).

Największą całkowitą emisję CO2 w 2016 r. odnotowano w województwie śląskim (16 proc. krajowej emisji tego gazu) oraz w województwach mazowieckim i łódzkim (po ok. 14 proc.).

Poza CO2 na polski bilans emisji gazów cieplarnianych wpływ miała też emisja metanu (1,8 mln ton, tj. 46 mln ton ekwiwalentu CO2, co oznacza spadek o 34 proc. w stosunku do roku 1988) i podtlenków azotu (65 tys. ton, tj. 19 mln ton ekwiwalentu CO2, co oznacza spadek również o 34 proc. w stosunku do roku 1988).

Dane GUS wskazują, że coraz większy udział w polskiej emisji CO2 ma transport drogowy. O ile w roku 2000 był on odpowiedzialny za emisję 26,4 mln ton CO2, to w roku 2016 było to już 51,5 mln ton. Tymczasem łączna emisja CO2 w tym czasie mniej więcej pozostawała na stałym poziomie (wahała się od 316 do 321 mln ton).

Ta tendencja nie powinna dziwić. GUS podaje, że w 2016 r. zarejestrowanych było w Polsce ok. 29 mln pojazdów (od 2000 r. ponad 2-krotny wzrost), z czego 75 proc. to samochody osobowe. I jeszcze jedno – aż 80 proc. z nich miało ponad 10 lat, co rzecz jasna przekłada się na ich emisyjność.

Problem udziału transportu drogowego w emisji CO2 od dawna dostrzega UE. W wydanej już w 2011 r. „Białej Księdze Transportu” wśród wskazanych celów znalazło się m.in. zmniejszenie o połowę liczby samochodów o napędzie konwencjonalnym w transporcie miejskim do 2030 r. (docelowo eliminacja ich z miast do 2050 r.) i osiągnięcie wolnej od emisji CO2 logistyki w dużych ośrodkach miejskich również do 2030.

Czytaj: Po ile autobus? Elektryczny, hybrydowy, spalinowy? Gminy inwestują w elektromobilność

Polski rząd liczy, że wzrost emisji CO2 z transportu uda się powstrzymać za sprawą programu elektromobilności. Podczas swego wystąpienia na szczycie klimatycznym w Katowicach premier Mateusz Morawiecki zapowiedział powołanie wraz z Bankiem Światowym funduszu transportu niskoemisyjnego. Zobowiązał się też do zainwestowania 3-4 mld euro na transformację transportu w kierunku transportu niskoemisyjnego.

- Bez transportu zeroemisyjnego utrzymywanie wzrostu średniej temperatury na świecie znacznie poniżej 2 stopni Celsjusza i podejmowanie działań na rzecz ograniczenia ocieplenia do 1,5 stopnia Celsjusza będzie po prostu niemożliwe – ocenił Michał Kurtyka, sekretarz stanu w Ministerstwie Środowiska.

Jak podkreślił, zrównoważony transport jest obecnie jednym z największych wyzwań, przed jakimi stoi ludzkość. Zdaniem Kurtyki, sposobem na osiągnięcie tego celu jest przygotowane przez Polskę i Wielką Brytanię, a podpisane właśnie w Katowicach, partnerstwo na rzecz działań w kierunku rozwoju elektromobilności i zeroemisyjności transportu – „Driving Change Together Partnership”.

Więcej na temat deklaracji Driving Change Together - Katowice Partnership for Electromobility przeczytasz tu

Dane nie pozostawiają złudzeń: mieszkańcy polskich miast są zagrożeni

Najbardziej przygnębiającą częścią raportu GUS jest rozdział dotyczący emisji pyłu zawieszonego. Statystyki nie pozostawiają bowiem wątpliwości, że Polska znajduje się w czołówce państw Unii Europejskiej pod względem narażenia ludności miejskiej na powietrze zanieczyszczone pyłem PM10 i PM2,5.

W przypadku pierwszego z nich w 2015 r. stężenie u nas wyniosło 33,1 mikrogramów na metr sześcienny powietrza (gorzej było w Bułgarii – 36,2 i na Cyprze – 35,2, a niewiele lepiej w Chorwacji – 32,5), zaś w przypadku PM2,5 stężenie wynosiło 23,8 mikrogramów na metr sześcienny powietrza (z danych GUS wynika, że nigdzie w UE nie było gorzej, aczkolwiek dla Bułgarii nie było danych, zaś niewiele lepiej było we Włoszech – 21,7 i Słowenii – 21,6).

GUS-owskie dane pozwalają też spojrzeć na problem emisji pyłu zawieszonego z perspektywy historycznej. Jeśli idzie o pył PM10, to jego stężenie w polskich miastach spadło od 2000 r. o niespełna 20 proc. (z poziomu 40,8 mikrogramów na metr sześcienny powietrza) i jest teraz na poziomie zbliżonym do tego, jaki na początku dekady był notowany w Belgii (32,6 mikrogramów) czy Portugalii (32,7 mikrogramów).

W przypadku pyłu PM2,5 jesteśmy dokładnie w tym samym miejscu, w którym byliśmy w roku 2005 i raczej marną pociechą jest fakt, że w międzyczasie zaliczyliśmy gwałtowny wzrost (w 2010 r. stężenie tego pyłu sięgnęło 30,4 mikrogramów na metr sześcienny powietrza), po którym udało się nam wrócić do punktu wyjścia.

Czytaj: COP24, Arnold Schwarzenegger: Lokalni liderzy to ważni gracze w ochronie klimatu

Tymczasem, jak ocenia Adam Bondar, Rzecznik Praw Obywatelskich, czyste środowisko jest bowiem dobrem przynależnym każdemu człowiekowi. Dlatego właśnie RPO zdecydował się poprzeć w procesie cywilnym mieszkańca Rybnika, który domaga się zadośćuczynienia za fatalną jakość powietrza w tym mieście.

W maju 2018 roku Sąd Rejonowy oddalił powództwo rybniczanina, uznając, że choć powietrze w mieście jest często zanieczyszczone, to jednak nie można tego uznać za naruszenie dobra osobistego w postaci zdrowia. Z takim stanowiskiem nie zgodził się Adam Bodnar, który przypomina, że w swej argumentacji mieszkaniec skarży się na długotrwałe okresy, gdy nie może przewietrzyć domu, wyjść na spacer z dziećmi czy uprawiać sportu, mimo iż jest osobą aktywną fizycznie.

– Nie sposób więc przyjąć, że sytuacja w Rybniku mieści się w ramach powszechnie akceptowalnej miary. O ile bowiem przeciętny człowiek byłby w stanie zaakceptować to, że okazjonalnie musi – wskutek zanieczyszczenia powietrza – ograniczać swoją aktywność, o tyle sytuacja, w której ingerencja w przysługujące mu dobra osobiste jest (przynajmniej w okresie jesienno-zimowym) permanentna i – co trzeba podkreślić – znaczna, przez przeciętnego człowieka zaakceptowana by nie została – komentuje Adam Bodnar.

Podkreśla, że konstytucja nakłada na władze publiczne szereg obowiązków o charakterze programowym, tj. prowadzenie polityki zapewniającej bezpieczeństwo ekologiczne współczesnemu i przyszłym pokoleniom oraz ogólny obowiązek ochrony środowiska.

Nie przegap najważniejszych wiadomościObserwuj nas w Google NewsObserwuj nas w Google News

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!