Ceny prądu na giełdach oszalały - wczoraj wzrosły o 300 proc. Prezes Towarowej Giełdy Energii zaalarmował Komisję Nadzoru Finansowego.
Wprawdzie na giełdach kupuje się zaledwie ok. 6 proc. energii elektrycznej w Polsce, ale kurs giełdowy ma większe znaczenie, niż mogłoby się wydawać. - Część kontraktów dwustronnych jest indeksowana w zależności od ceny na giełdzie - tłumaczy prezes TGE Grzegorz Onichimowski. W przypadku takiego kontraktu wzrost cen na giełdzie automatycznie może oznaczać większy zarobek dla sprzedawcy prądu i stratę dla spółki, która go kupuje - wyjaśnia "Gazeta".
Wszyscy uczestnicy rynku zachodzą w głowę, dlaczego cena na giełdzie tak poszła w górę. - Popyt o wiele przewyższa podaż, ale to nie tłumaczy takiego skoku cen - mówi Onichimowski. Nie wyklucza, że ktoś celowo nie chce sprzedawać prądu, żeby wywindować kurs. - Powiadomiliśmy o całej sprawie Komisję Nadzoru Finansowego - mówi.
Zdziwieni są też analitycy. - Nie wydarzyło się nic, co by tłumaczyło taką zwyżkę - powiedział "Gazecie" Jarosław Wajer z Ernst & Young.
Zdaniem prezesa giełdy sytuację mogłaby uspokoić Polska Grupa Energetyczna - największy producent prądu w Polsce. Jeszcze dwa miesiące temu prezes PGE Paweł Urbański mówił, że chce, aby jego firma sprzedawała jak najwięcej energii przez giełdę.
- Ale mamy sprzeczność między deklaracjami a tym, co się dzieje - mówi Onichimowski. - Obawiam się, że zaczynamy odczuwać negatywne skutki konsolidacji energetyki.
Zobacz także:
URE: są przesłanki do ukarania RWE Stoen
Przemysłowi odbiorcy zapłacą 20 proc. więcej za energię
Zobacz wykres jak rosły ceny energii:
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Ceny energii szaleją, czy ktoś spekuluje prądem?