Czy czeski rząd będzie musiał ogłosić wezwanie na wszystkie akcje CEZ-u będące poza jego kontrolą? Taki scenariusz kreśli praska prasa.
Dzień po tym, gdy rząd w Pradze zdecydował o kolejnym etapie prywatyzacji CEZ-u, koncern postanowił rozpocząć skup do 10 proc. własnych akcji w celu ich umorzenia. Ściąganie papierów z rynku rozpoczął 30 kwietnia i robi to systematycznie na każdej sesji. Dotychczas skupił ok. 1,3 proc. walorów. Jak wyliczyli analitycy, gdyby buy back prowadzony był w dotychczasowym tempie, zgromadzenie przez CEZ 10 proc. własnych akcji przeciągnie się co najmniej do końca 2007 r. Umorzenie tych papierów mogłoby zatem nastąpić na początku przyszłego roku.
Oba procesy istotnie zmienią proporcje w akcjonariacie spółki. Czeski rząd, który jest teraz jedynym znaczącym akcjonariuszem CEZ-u i ma 67,61 proc. jego akcji, najpierw zmniejszyłby swoje zaangażowanie do 60,61 proc. Następnie - gdyby koncern umorzył wszystkie 10 proc. papierów, jakie ma skupić - czeski rząd stałby się właścicielem aż 67,34 proc. papierów spółki. I właśnie na tym polega problem, o którym napisała w środę praska gazeta "Mlada Fronta Dnes".
W czeskim prawie, podobnie jak i w polskim, przekroczenie progu 66 proc. akcji w spółce giełdowej oznacza konieczność wezwania do sprzedaży pozostałych papierów przez akcjonariuszy mniejszościowych. Gdyby więc - jak pisze czeski dziennik - prywatyzacja, skup i umorzenia akcji CEZ-u przebiegały według powyższego scenariusza, rząd musiałby ogłosić takie wezwanie. Prywatyzację zastąpiłaby więc... nacjonalizacja.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: CEZ: prywatyzacja czy nacjonalizacja?