Enea spróbuje szczęścia na giełdzie. Taka była konkluzja po wczorajszym spotkaniu w resorcie skarbu. Decyzja wciąż nie jest ostateczna - pisze "Puls Biznesu".
"Rzeczpospolita" już wczoraj doniosła, że Ministerstwo Skarbu Państwa (MSP) podjęło decyzję o wstrzymaniu debiutu. Okazało się jednak, że to falstart. Jak ustalił "Puls Biznesu", po wczorajszym spotkaniu w MSP, w którym uczestniczył zarząd spółki, przedstawiciele resortu i doradca, który organizuje ofertę, konkluzja była inna.
— Nie mamy nic do stracenia. Większość kosztów związanych z przygotowaniami do debiutu już została poniesiona. Sygnały, które płyną od inwestorów branżowych, są obiecujące. Nie wiadomo, jak ofertę przyjmą pozostali — inwestorzy finansowi i indywidualni — ale nie przekonamy się o tym, dopóki nie spróbujemy. W tych okolicznościach prawdopodobnie rozpoczniemy procedurę przygotowań do debiutu. Z oferty możemy się wycofać także na etapie budowania księgi popytu, jeżeli nie uda się osiągnąć satysfakcjonujących warunków — powiedziała "Pulsowi Biznesu" osoba zbliżona do procesu.
Nasz rozmówca dodał, że sytuacja wciąż jest płynna i nie można wykluczyć, że w czwartek zapadnie inna decyzja. MSP bierze jednak pod uwagę, że dekoniunktura na giełdzie może się przedłużyć i zdobycie przez Eneę pieniędzy na inwestycje może być za kilka miesięcy jeszcze trudniejsze niż obecnie. Spółka liczy na 2-3 mld zł, które zamierza przeznaczyć na finansowanie programu inwestycyjnego o łącznej wartości 11 mld zł. W zamian w ręce inwestorów trafiłoby około 20 proc. akcji poznańskiej grupy.
Jeśli do 12 listopada nie dojdzie do debiutu Enei, skończy się ważność sprawozdań finansowych zawartych w prospekcie emisyjnym. Szansę na kolejną przymiarkę do giełdy spółka będzie więc miała dopiero za kilka miesięcy. Alternatywą jest sprzedaż Enei w całości inwestorowi branżowemu, w którego ręce i tak miał w 2009 r. trafić większościowy pakiet akcji spółki. Problem w tym, że jeśli Enea nie będzie spółką giełdową, procedura sprzedaży akcji inwestorowi będzie znacznie dłuższa. Według Jana Burego, wiceministra skarbu odpowiedzialnego za energetykę, to proces na 1-2 lata.