Struktura transakcji i brak pewności, kto będzie rządził Enea, to zdaniem "Pulsu Biznesu", główne przyczyny, które spowodowały, że minister skarbu Aleksander Grad nie sprzedał Enei Janowi Kulczykowi.
Według "PB" niepokój ministra budziła długa lista firm, które zgodnie z ofertą miały wziąć udział w transakcji. Dziennik, powołując się na swojego informatora wymienia między innymi zarejestrowane w Luksemburgu, firmy Elektron Investments 1 i 2, które początkowo występowały jako Jackpot i Merlyn Investments. Wśród pomiotów finansujący transakcje pojawiły się m.in. fundusz Penta, konsorcjum banków zorganizowane przez Goldman Sachs, HVB Capital Partners oraz Libyan Investment Authority. W ostatecznej ofercie Kulczyka budzący najwięcej kontrowersji libijski fundusz już nie występowały, ale minister Grad nie miał pewności, czy rzeczywiście nie weźmie on udziału w finansowaniu transakcji.
Jednak cytowany przez „PB” Dariusz Mioduski, prezes Kulczyk Investments zdecydowanie zaprzecza, że libijski fundusz był brany pod uwagę, na którymkolwiek poziomie oferty zakupu Enei.
Struktura transakcji nie dziwi przedstawicieli sektora bankowego, cytowanych przez „PB”. W ich ocenie, takie rozwiązanie to typowy sposób finansowania dla dużych transakcji. Jednocześnie podkreślają, że w takiej sytuacji rolą doradcy MSP w tym procesie było wyjaśnienie wszystkich wątpliwości.
Jednakże cytowany przez dziennik Dariusz Mioduski, prezes Kulczyk Investments, zapewnia, że resort dostał wszystkie żądane informacje, a nawet więcej niż oczekiwał. Jednak informator „PB” twierdzi, że materiały te nie dawały ministrowi pewności co do tego, komu sprzedaje Eneę.
Niepokój MSP budziły także plany Kulczyka co do przyszłości koncernu. Jak czytamy w dzienniku, zakładały one, że po ponownym wprowadzeni Enei na giełdę, co miało nastąpić w ciągu pięciu lat, zmniejszy on swoje zaangażowanie kapitałowe w koncernie. Jednak Kulczyk Investments zapewniał, że pozostanie inwestorem strategicznym i będzie sprawował kontrolę nad poznańską spółką, choć po wprowadzeniu na giełdę jego udziały mogą spaść poniżej 50 proc.
Według informacji „PB” proponowane przez Kulczyka rozwiązanie miało polegać na tzw. kodeksowej kontroli, umożliwiającej zachowanie decydującego wpływu na obsadę rady nadzorczej i zarządu przez akcjonariusza mniejszościowego. Nie było jednak ze strony inwestora deklaracji co do zachowania konkretnego pakietu akcji.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Dlaczego Enea nie trafiła do Kulczyka?