Energetyka jądrowa ma wielką przyszłość, ale w Polsce nawet nie wiadomo, czy jest dla jej rozwoju sprzyjając atmosfera - mówi w wywiadzie dla "The Wall Street Journal Polska" Lesław Kuzaj, dyrektor General Electric w Europie Środkowej.
Jak twierdzi GE chciałoby zaangażować się w projekt budowy elektrowni atomowej w Ignalinie. - Jest to pierwsza w regionie nowa elektrownia jądrowa. W planach jest uruchomienie reaktorów na Słowacji, w Czechach i na Węgrzech. Jeśli dodamy Polskę i Litwę, to mówimy o 7-8 reaktorach. Może pojawić się problem, że nie znajdzie się dostawca i realizacja planu odsunie się na kolejne kilkanaście lat - powiedział "WSJ".
Jak dodał, kiedyś na dostawę reaktora czekało się lata, obecnie, przynajmniej w GE, reaktory dostarcza się 36 miesięcy. jednak w reakcji na niepewność energetyczna, a w Europie dodatkowo na normy emisji CO2, zainteresowanie energią jądrową niesłychanie wzrosło na całym świecie. - Po kilkunastu, jeśli nie więcej, latach uśpienia, przemysł jądrowy może nie być w stanie dostarczyć tyle urządzeń, na ile jest popyt. Może dojść do sytuacji, że sam fakt, iż ktoś chce zbudować elektrownię w jakimś kraju, to za mało. Może nie być firmy, która to zamówienie zrealizuje. Indie i Chiny chcą po kilkanaście reaktorów, w USA w ubiegłym tygodniu złożono cztery zamówienia - powiedział L. Kuzaj.
Jak powiedział "WSJ Polska", sprawa w Polsce jest dopiero w sferze dyskusji. Firma nie ma infrastruktury, ani zaplecza. - Trzeba na nowo dobudowywać bazę stworzoną na okoliczność Żarnowca. Nie wiem, czy jest nawet sprzyjająca atmosfera. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że technologia bardzo się zmieniła od lat 70. Teraz buduje się reaktory, które są odporne nawet na uderzenia z powietrza, potrafią same się kontrolować, jeśli osiągnięte są krytyczne wartości. Człowiek miałby problem, żeby coś zepsuć… - dodał.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Dyrektor GE: energia czeka na strategię